Wojciech Kozioł

Wrócił „język miłości” liberalnych elit!

Wybory, wybory i po wyborach. Nie trzeba było zbyt długo czekać na powrót tekstów, że każdy kto nie głosuje na „oświeconą elitę” to „małpoludzia czereda”, „lud pisowski”, „obleśne, stare ch**e”, „ćwierćinteligenci”, „sieroty po PRL” i tak dalej.

Opublikowano

on

Już po wyborach, więc liberalne elity wreszcie mogą dać upust swoim emocjom, które były na czas kampanii zasłonięte naklejką z biało-czerwonym serduszkiem. Już nie będzie o tym, że „my kochamy wszystkich, tylko ten zły PiS dzieli Polaków”. Teraz można wrócić do klasycznych haseł o „hołocie za 500+” i „ludzie pisowskim”.

Źródło: X.com

Próbuję sobie wyobrazić, jaki proces myślowy (jeśli w ogóle) zachodzi w głowach wszelkich przedstawicieli salonu, którzy przez ostatnie kilka tygodni kampanii musieli trzymać swój język za zębami. Bo jest to charakterystyczne. Platforma schowała tęczowe i unijne flagi na rzecz biało-czerwonych barw. W tym samym czasie ilość celebrytów i osobistości medialnych z lewej strony nagle zmniejszyła częstotliwość pisania o tej „brunatnej Polsce”. Nie było Jandy, która mówi, że na nią „się sra”. Stuhra z „tu polewem” też gdzieś schowano, a SilniRazem jakoś przycichli.

Nie było tekstów o „głupich Polakach”, którzy głosują na prawicę, ani czegoś w stylu „hołoty kupionej za socjal”. A przynajmniej nie przebijało się to do szerszej publiczności regularnie.

Źródło: X.com

Oczywiście nie jest też tak, że epizodycznie takie coś nie miało miejsca. Osoby chore z nienawiści do PiS, jak i zwykłe ojkofoby nie mają tego przełącznika w głowie, który by im nakazał siedzieć cicho. Przynajmniej na czas wyborów. Tak dla niepoznaki.

Osoby pokroju Tomasza Lisa, Agnieszki Holland czy też różnych internetowych form „Pablo Moralesa” są po prostu tak zaprogramowane wewnętrznie, że raz na jakiś czas po prostu muszą okazać tę europejską wyższość nad polskim dzikusem. To już element wrodzony dla tej grupy społecznej.

Źródło: X.com

Wyższość urojona

Urojenie wyższościowe (które Rafał Ziemkiewicz nazwał kiedyś „urwyżem”) jest idealnym pojęciem, które opisuje zjawisko, które od ponad 30 lat panuje pośród elit liberalno-lewicowych.

No i nie trzeba było czekać zbyt długo, aż znowu wrócą te ulubione frazy o tym, że wszyscy, poza oświeconymi, to „małpoludzia czereda”, „lud pisowski”, „obleśne, stare ch**e”, „ćwierćinteligenci”, „sieroty po PRL” i tak dalej.

Było zrównanie rządów PiS z rozbiorami oraz między wierszami nazywanie wyborców Prawa i Sprawiedliwości „kretynami”.

Można się było spodziewać, że tuż po wyborach dadzą oni upust swoim kompleksom wobec reszty Polaków, ale chyba mało kto się spodziewał, że przyjdzie to jeszcze nawet przed pierwszym posiedzeniem nowego Sejmu, o sformułowaniu rządu nie wspominając.

Źródło: X.com

Osobiście uważam, że w najbliższym czasie trzeba będzie znowu odświeżyć sobie kilka klasyków, które wrócą wraz z prawdopodobnym powrotem Platformy, PSL i Lewicy do władzy. Także ja chyba już zacznę z półki ściągać „Michnikowszczyznę” oraz „Pychę i upadek”. Nie żebym przeczuwał, że kompleksy salonu liberalno-lewicowego osiągną taki poziom, że nawet statystyczny wyborca tego nie wytrzyma, ale lepiej być już gotowym na wszystko.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version