Wojciech Kozioł
W Holandii też jest zagrożona demokracja?
W niedawnych wyborach parlamentarnych w Holandii zwyciężyła Partia Wolności, którą już wszystkie media liberalno-lewicowe zdążyły ogłosić „skrajną prawicą”. Ciekawe, ile będzie trzeba czekać na hasła o „zagrożonej holenderskiej demokracji”.
W niedawnych wyborach parlamentarnych w Holandii zwyciężyła Partia Wolności, którą już media liberalno-lewicowe zdążyły ogłosić „skrajną prawicą”. Ciekawe, ile będzie trzeba czekać na hasła o „zagrożonej holenderskiej demokracji”.
Rozwiewając jednak już większość wątpliwości na wstępie. PVV, czyli Partia Wolności, nie należy do grona ugrupowań reprezentujących skrajną prawicę. Nawet daleko jest do niej pod wieloma względami. Gdyby ktoś starał się ich w jakiś sposób gdzieś przypisać, to byłaby to taka Nowoczesna za początków swego istnienia, tylko z domieszką antyislamską i antyimigrancką. No i też prezentuje uniosceptycyzm takiego PiS, ale bardziej konsekwentnego. Tyle.
Partia ta jak najbardziej popiera społeczności LBGT, stosunek do Żydów ma podobny jak Partia Republikańska i nie ma też znaczącego skrzydła konserwatywnego. To po prostu (przynajmniej na papierze) liberałowie, którzy wierzą faktycznie w liberalizm. A skoro środowiska islamskie czy też muzułmańskie są generalnie antyliberalne, nie traktują odpowiednio kobiet i raczej nie mają dobrego stosunku do społeczności żydowskiej i LGBT, to wnioski nasuwają się same.
Partia Wildersa przede wszystkim widzi muzułmanów i islam jako zagrożenie dla liberalnej demokracji w Europie. I jest to pod wieloma względami teza słuszna, choć niektóre media chcą go przez to przedstawiać jako narodowego fanatyka, co nie jest zgodne z prawdą.
Antyunijność
Tak, to chyba najpoważniejszy zarzut, który odbija się szerokim echem na salonach w Brukseli (nawet bardziej, niż otwarta prorosyjskość Geerta Wildersa). Jest on przeciwny rozszerzaniu kompetencji UE i Brukseli. Biorąc pod uwagę fakt, że jego głównym przeciwnikiem w wyborach była zjednoczona lewica pod wodzą Fransa Timmermansa, to już możemy spodziewać się jednego. Mianowicie haseł o „zagrożonej demokracji” i „kordonie sanitarnym wokół PVV.
Nie są to przewidywania wyssane z palca. Timothy Garton Ash – wręcz fanatyczny lewicowy liberał – już obawia się na swoim koncie X o to, co będzie się działo podczas eurowyborów. To ten sam, który porównał zwycięstwo nad komunizmem do zwycięstwa opozycji z PiS.
Czy jednak to coś zmieni w samej Holandii? Ciężko powiedzieć. Na pewno PVV będzie miała trudności z utworzeniem koalicji. Ciekawie jednak całość może się przełożyć właśnie na reakcję UE oraz wcześniej wspomniane przyszłoroczne wybory do PE. To byłby już kolejny kraj, który dosyć mocno wyłamuje się z liberalno-lewicowej wizji Europy, co mogłoby stać się pewną odmianą po wieloletniej dominacji tego stronnictwa.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite