Wojciech Kozioł

Unii ucieczka w federalizację

Przy najnowszych pomysłach, które serwowane są przez Unię Europejską, powinna nam się w głowie zapalić żółta żaróweczka.

Opublikowano

on

Kilka dni temu Komisja Spraw Konstytucyjnych PE przyjęła raport w sprawie zmiany unijnych traktatów. Temat ten przeszedł bez większego echa w mediach, a jest to rzeczywiście zmiana rewolucyjna, która może wywrócić dotychczasową politykę unijną o 180 stopni.

JLogan/ WikimediaCommons

Jednak zanim przejdziemy do dalszej części, jakie zmiany proponuje nam Unia? A raczej, jakie już planuje wdrożyć:

  • eliminacja zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach;
  • transfer kompetencji z poziomu państw członkowskich na poziom UE m.in. poprzez utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE – w zakresie ochrony środowiska oraz bioróżnorodności (art.3 TFUE);
  • znaczne rozszerzenie kompetencji współdzielonych (art.4), które obejmowałyby osiem nowych obszarów: politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, leśnictwo, zdrowie publiczne, obronę cywilną, przemysł i edukację.

Wziąć należy również pod uwagę fakt, że głównymi twórcami tego postulatu, poza Guyem Verhofstadtem są osoby pochodzące z Niemiec. Tutaj już powinna się zapalić żółta żaróweczka.

Jakie problemy to zrodzi?

By nie iść w szczegóły, to najlepiej skupić się tutaj na 2-3 elementach tych zmian. Pierwszym i kluczowym jest tu eliminacja zasady jednomyślności w Radzie UE. Teraz odpowiedzmy sobie na pytanie, czym Rada się zajmuje:

  • wydaje akty prawnie wiążące;
  • wydaje akty niemające mocy prawnie wiążącej;
  • bierze udział w tworzeniu budżetu;
  • współpracuje z Komisją Europejską w sprawach inicjatywy ustawodawczej;
  • zawiera umowy międzynarodowe i koordynuje negocjacje przed ich zawarciem.

Ten ostatni punkt w szczególności jest kluczowy dla zrozumienia znaczenia tej decyzji. Polityka zagraniczna i bezpieczeństwa UE (PZiB) to element newralgiczny z kilku powodów. Przede wszystkim jest w niej bardzo trudno (by nie powiedzieć, że jest to niemożliwe) wypracować stanowisko, które zadowoli wszystkich.

Przykład 1: potencjalne zagrożenie agresją rosyjską czy wojną hybrydową. Państwa takie jak Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, Polska czy Rumunia będą zdecydowanie inaczej reagowały na ten problem, niż Hiszpania czy Portugalia Percepcja zagrożeń i położenie geograficzne będą i są różne od siebie.

Przykład 2: polityka migracyjna (czyli sprawa bezpieczeństwa państwa). Kraje południa, jak Hiszpania, Włochy czy Grecja będą mogły chcieć przyspieszenia procesu relokacji nielegalnych migrantów do pozostałych państw UE, na co z pewnością nie zgodzą się Polska, Czechy czy Węgry.

Przykład 3: umowy międzynarodowe. Każde państwo, nie ma znaczenia czy to Polska, Niemcy, Węgry, czy Francja, ma inne interesy. Podporządkowanie państw organizacji jednej polityce zagranicznej (bądź odgórne zawężenie własnych zdolności) w zasadzie niszczy samodzielne inicjatywy państw. Innymi słowy: przedstawiciel Chin lub USA, który będzie chciał dogadywać się z Polską będzie musiał najpierw porozumieć się z Unią Europejską.

Ktoś może zarzucić, że takie spojrzenie jest demagogiczne i może nie mieć wiele wspólnego z rzeczywistością, bo przecież państwa Unii będą się starały współpracować. No cóż, podobnie miało być w przypadku sankcji na Rosję, polityki energetycznej czy wymiaru sprawiedliwości, ale tam polityka (głównie niemiecka) grała pierwsze skrzypce, a nie niezależność, bądź wspólny interes. Dlatego wolę zachować w tym wypadku ostrożność, niż hurraoptymizm.

Budowa takiego superpaństwa w rzeczywistości jest skazana na klęskę. Historia Europy jest zdecydowanie odmienna od tej, jaką przeszły Stany Zjednoczone do aktualnej formy, dlatego powoływanie się na przykład „Stanów Zjednoczonych Europy” jest absurdem. Bliżej temu będzie do Jugosławii: odmienne wyznanie i religie, odmienne języki, inne wartości oraz zupełnie różne od siebie interesy.

To po prostu nie ma prawa zadziałać, no chyba, że siłą.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version