Nawiasem Pisząc
Unia Europejska zadba o dobro Polski. Prawda?
„Na zdjęciu widzimy samca Alfa, który wymusza poddaństwo i posłuszeństwo na zdominowanej suce. Samica zaraz przewróci się na grzbiet i pokaże brzuszek. Czytała Krystyna Czubówna”. No dobra, bez złośliwości, to nie psy, tylko Donald Tusk i Ursula von der Leyen, ale prawda, że mogło się skojarzyć? Prawdopodobnie przyszłemu premierowi pomyliły się daty (tak o ponad tydzień) i pojechał do Brukseli dopiero wczoraj, żeby dzielnie walczyć o środki z KPO. Załatwił tak, że podobno odblokowane będą w grudniu. Czyli daty mu się szmyrgnęły jeszcze o prawie dwa miesiące. Ale skoro mówi, że będą, to będą – to jest człowiek kryształowej wręcz prawdomówności i uczciwości, prawda? PRAWDA?!
Mąż stanu prawie odblokował KPO
Osobiście nie jestem jakąś wielką zwolenniczką ubiegania się o te środki, bo wygląda to tak, że musimy spełnić ileś tam kamieni milowych, co samo w sobie pochłonie ogrom forsy, żeby potem uzyskane pieniądze wydać na to, na co każą nam Niemcy. Interes tysiąclecia. Win-win. Swoją drogą, zastanawiam się, jak Tusk obliczył, że do grudnia wszystkie wymogi uda się spełnić, skoro Leszczyna już ogłosiła „dziurę Morawieckiego”, więc z większością obietnic wyborczych możemy się pożegnać. Trochę to tak wygląda, jakby Unia grała na zwycięstwo Tuska w kampanii, a ten spór o praworządność to taki pic na wodę, fotomontaż. Przecież samo jego dojście do władzy nie wiąże się z automatycznym przywróceniem praworządności, zwłaszcza że jeszcze rządu nie uformował i urzędu nie objął. Ale przecież UE wyraźnie zaznaczała, że nigdy nie będzie wpływała na wyniki wyborów państw przynależnych (dlatego dzień albo dwa przed wyborami wszczęła wielką dyskusję o aferze wizowej; widocznie martwili się, że nie będzie już miejsca, żeby nam wcisnąć tych prawilnych uchodźców), a ich słowo jest święte, prawda? Prawda?!
Antypolska rezolucja
Donald Tusk cały na biało pojechał na spotkanie z von der Leyen (poleciał klasą ekonomiczną, co lemingi przyjęły niesamowitą wręcz ekscytacją, jakby nie zdawały sobie sprawy, że takie słabe PR-owe zagrywki są normą dla PO; podczas kampanii w 2015 roku Ewa Kopacz specjalnie przejechała się pociągiem i dyszała w kotlet jednemu z pasażerów, a Rafał Trzaskowski wsiadł do metra – przerażenie było widoczne na jego twarzy, ale trudno nie docenić tego bohaterstwa) dzień po tym, kiedy Komisja Konstytucyjna PE przyjęła rezolucję w sprawie zmian traktatów unijnych (20 głosów za, 6 głosów przeciw). A jakie punkty zawiera ta rezolucja?
– likwidacja prawa weta w 65 punktach (stawiam dolary przeciwko orzechom, że prawa weta zostanie pozbawiona m.in. właśnie Polska),
– przekazanie Brukseli kompetencji państw członkowskich w dziesięciu kluczowych obszarach,
– egzekutywa zamiast Komisji Europejskiej; tylko piętnastu członków, zamiast 27 komisarzy z każdego państwa,
– uproszczenie odbierania środków za „brak praworządności” (jak już zdążyliśmy zauważyć niewpływająca na wyniki wyborów państw członkowskich Unia uważa, że praworządność jest wtedy, kiedy wygrywa ich lokaj, w przeciwnym wypadku nie ma o niej mowy).
Mnie to wygląda na próbę odebrania Polsce i innym krajom średniej wielkości resztek suwerenności, a raczej jej pozorów. Ale Unia, jako wspólnota miłująca wolność i pokój, nigdy by do tego nie dopuściła, prawda? Prawda!?
Ewolucja Niemiec?
Otóż guzik prawda. Niemcy lubią przedstawiać swoją historię tak, jakby w 1933 roku napadli na nich kosmici z planety Nazis, a potem, w 45, wylecieli i słuch po nich zaginął. Oficjalna wersja jest jednak odrobinę inna, a nasi zachodni sąsiedzi po raz kolejny pokazują, że uzurpują sobie prawo do rządzenia całą Europą, a inne państwa służą im do nalewania drinków. Czołgi, samoloty i broń zastąpili unijnymi regulacjami, za pomocą których doją inne państwa w sposób – w ich wyobrażeniu – pokojowy. I to jest właśnie najbardziej niebezpieczne, bo ponad osiemdziesiąt lat temu ludzie przynajmniej wiedzieli, kto jest dobry, a kto zły i zdawali sobie sprawę, że jak widzieli Niemca na ulicy to należało do niego albo strzelać, albo zejść mu z oczu. Dzisiaj, za pomocą Tuska, ogłupili część narodu i ci ludzie naprawdę są przekonani, że Niemcy wszystko to robią dla naszego dobra. I są co do tej racji tak przekonani, że dadzą zrobić z Polski land niemiecki bez mrugnięcia okiem. Jeżeli ten pomysł naszych niemieckich „przyjaciół” przejdzie, to będzie najsmutniejszy dzień w naszej historii. Nasi przodkowie przelewali krew za Ojczyznę, a my stoimy przed wyborem, czy Jej po prostu nie sprzedać. Nawet nie „sprzedać”. Oddać w posiadanie. Za darmo. Za to, że już do nas nie strzelają i nie bombardują naszych miast, a po prostu sympatycznie (i cynicznie) się uśmiechają. W 2003 roku Polacy w referendum opowiedzieli się za członkostwem w Unii, więc musimy z niej czerpać w całej okazałości – powiedzą euroentuzjaści. Moim zdaniem przyjęcie zmian w traktatach tak bardzo zmienia istotę Unii, że wyniki tamtego referendum powinny przejść do lamusa. Są zwyczajnie nieaktualne. To miała być wspólnota gospodarczo-handlowa, a nie stworzenie super-państwa z urzędowym językiem niemieckim. Tylko pytanie, czy kolejne referendum coś zmieni? Przede wszystkim, jeżeli rozpisze je Tusk, to możemy być niemal pewni, że kwestie kluczowe, czyli oddanie własnej podmiotowości w niemieckie łapy, zostaną pominięte. Spodziewałabym się raczej pytań: „Czy chcesz, żeby Polska dalej liczyła się w Europie i mogła liczyć na pomoc naszych wspaniałych sąsiadów?”. Zresztą, nawet gdyby prawdziwy sens jakoś dotarł do Polaków, to i tak zwolennicy Tuska są mu tak ślepo posłuszni, że jak powie, że w narodowym interesie jest sprzedanie Polski Niemcom, to sprzedadzą Polskę Niemcom. Pokazały nam to dobitnie ostatnie wybory, kiedy większość ludzi nie zdecydowała się na udział w referendum, prawdopodobnie nie wiedząc nawet, jakie były pytania. I tak, zgadzam się, że były tworzone pod polityczną gierkę PiS-u, ale – mimo wszystko – wychodzi na to, że ci ludzie zgadzają się na zalew Polski przez imigrantów, likwidację muru granicznego i wyprzedaż polskiego majątku. Ktoś może powiedzieć, że zaraz, Monia, ale jakie Niemcy? Unia, a nie Niemcy! Taaaak? Jeśli ktoś miał wątpliwości w czyim interesie jest federalizacja Unii, to pragnę Wam przedstawić pięciu sprawozdawców zmian traktatów unijnych: Helmut Scholz, Gabriele Bischoff, Sven Simon, Daniel Freund i Guy Verhofstodt. Czterech Niemców i nasz stary znajomy, rozczochrany Belg, jak to go ktoś kiedyś określił, który ubolewał nad tym, że na Marszu Niepodległości przeszło ulicami Warszawy 60 tysięcy faszystów. Też byłam na tamtym Marszu, więc skoro Guy wyzywa mnie od faszystów, to ja mogę go nazwać debilem i komuchem, czy tak?
W każdym razie – nie było to pewnie świadome, ale bardzo symboliczny jest fakt, że Tusk pojechał na wspólne umizgi z panią Ursulą dzień po tym, kiedy Parlament Europejski przegłosował tę krzywdzącą m.in. Polskę rezolucję.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite