Nawiasem Pisząc

Tonący brzytwy się chwyta

Opublikowano

on

Napiszę Wam, że to jest naprawdę niesamowite, jakich chwytów sięga się uśmiechnięta koalicja, żeby mimo wszystko ich było na wierzchu. Mieli rząd, mieli 2/3 mediów, mieli PKW, mieli praktycznie wszystkie służby, wsparcie Unii Europejskiej i jakieś tajemnicze finansowanie zza granicy. Mieli wymuskanego kandydata, które przez całe życie był przygotowywany do tego, żeby brylować na salonach. Okazało się jednak, że dyganie i bonżurowanie nie wystarczało choćby do tego, żeby dobrze wypaść na debatach i mimo tak olbrzymiej przewagi ich francuski pinczerek przerżnął wybory z kandydatem wspieranym przez partię, którą jego ugrupowanie bezprawnie pozbawiło subwencji. Taka porażka niewątpliwie zabolała, więc trzeba było się jakoś wytłumaczyć swoim wyborcom, którzy szli spać z otwartym szampanem, a nad ranem musieli go zakręcać. A najlepiej udawać, że to nie my skrewiliśmy (przyznawanie się do błędów to rzadko spotykana umiejętność u polityków), więc wymyślimy sobie, że wybory sfałszowano. Partia pozbawiona władzy i subwencji i jedna aplikacja Dariusza Mateckiego rozpierdzieliła całe wybory w Polsce. Nie przypominam sobie, żeby istniało inne państwo na świecie, w którym wybory fałszuje opozycja. Opozycja, która sama była w kryzysie i nie bardzo chyba miała pomysł, co ze sobą zrobić.

Mirek z Wykopu na tropie afery

Zaczęło się komicznie, bo od Mirka na Wykopie. Przeprowadził on tam jakieś swoje obliczenia i wyszło mu, że tak naprawdę powinien wygrać Trzaskowski, a nie Nawrocki. Jak się do tego wpisu dorwał Roman Giertych, to już nie było co zbierać. Natychmiast uruchomił wszystkie źrebięta ze swojej farmy, które w te pędy zaczęły rozgrzewać Twixa swoimi małymi kopytkami, że to fałszerstwo na skalę światową! Trzeba było stawiać na nogi ABW, CBA, CBŚ, PKW, a najlepiej jeszcze Mossad, FBI i Scotland Yard, bo w sumie czemu nie? Tymczasem następnego dnia zaspany Mirek włączył komputer i ze zdziwieniem stwierdził, że jego wczorajsze matematyczne rozkminy śmigają po wszystkich portalach jako dowód oszustwa. Napisał więc wyjaśnienia, że po pierwsze to było robione dla zgrywy, a po drugie on sam był nieźle zrobiony, kiedy to pisał i rano już w ogóle o tym nie pamiętał. Ale raz uruchomionej giertychowskiej machiny nie da się już zatrzymać! Obywatel miał wątpliwości, więc obowiązkiem Romana jest to sprawdzić. No i zaczął sprawdzać. W związku z tym szefowa sztabu Trzaskowskiego, Wiola Paprocka zaapelowała, żeby zgłaszać wszystkie nieprawidłowości wyborcze na stronie internetowej utworzonej specjalnie w tym celu – jeszcze przed wyborami. Widocznie już wcześniej szykowali sobie dupochron, bo nawet w szeregach KO istniały obawy co do skuteczności kampanii Rafała. Doliczono się ok. 130 komisji, w których kandydat Platformy miał mniej głosów w II turze, niż w I, a przecież powinno być na odwrót. Pod lupę wzięto nawet komisje, w których Rafał Trzaskowski dostał na przykład jeden albo dwa głosy mniej niż powinien (takich było najwięcej). Ba, niektórzy nie mogli uwierzyć, że w wielu komisjach znacząco powiększyła się liczba głosów nieważnych, co akurat dość prosto wyjaśnić. Wielu ludzi po prostu uznało, że w II turze nie mają już swojego kandydata, więc woleli oddać nieważny głos, ale tego już nie przetłumaczysz. Najwięcej wątpliwości budziła komisja nr 95 w Krakowie, w której Karol Nawrocki nie miał nawet swojego przedstawiciela. Ja przepraszam bardzo, ale jeśli KO, mając tak olbrzymią przewagę w służbach i mediach daje sobie fałszować wybory nawet w komisjach, w których kandydat wspierany przez PiS nie ma swojego przedstawiciela, to może najzwyczajniej w świecie polityka nie jest zajęciem dla nich i nie powinni się pchać na tak wysokie stanowiska? Zwolennicy i działacze KO, z Mazgułą i Giertychem na czele, grzmią, że to nie może być przypadek, bo komisje zawsze myliły się na korzyść jednego pana. Uspokajam więc obu – nie zawsze. Chyba w 114 komisjach to Nawrocki otrzymał mniej głosów niż się spodziewano. Z analizy Macieja Wilka wynika, że Rafał Trzaskowski otrzymał niecałe 500 głosów mniej, niż powinien, a Karol Nawrocki… o około 91 tysięcy. Być może dlatego Donald Tusk starał się tonować emocje, pisząc, że zakładanie z góry fałszerstwa wyborów nie służy państwu polskiemu. Bo on też zna te wyniki. Drugi raz facet powiedział prawdę i drugi raz wszyscy go olali. Przerąbane.

Młodzi, wykształceni, intelektualiści

Oczywiście dopatrzono się również drugiego powodu przegranej Rafała. I również tym razem nie jest to infantylna, nieprzemyślana, a czasem nawet kompromitująca kampania, festiwal pogardy wobec ludzi o innych poglądach czy wulgarne ataki na jego konkurenta. Nie są to ziemniaki w DPS-ie czy Murański jako autorytet. Otóż PKW faworyzowała Karola Nawrockiego, bo jego nazwisko widniało na karcie wyborczej jako pierwsze. Na X-ie pojawiły się pełne żalu i poczucia niesprawiedliwości pytania, czemu Nawrocki był pod jedynką, a nie pod dwójką. Wyobrażam sobie nasze elity intelektualne nerwowo kartkujące elementarz pierwszoklasisty, kiedy uzyskały odpowiedź, że tak wynika z alfabetu, bo „N” w polskim alfabecie jest przed „T”. Sprawdziły jeden raz, drugi, trzeci i wyszło im, że faktycznie. I okazało się, że nasze elity są tak bardzo intelektualne, że podobno wielu z nich odruchowo wstawiało krzyżyk przy nazwisku pana Karola. Poważnie, takie wyjaśnienia padały. Ten ciemny, zacofany, zapijaczony motłoch zrozumiał instrukcję na karcie wyborczej, a nasi najbardziej oświeceni obywatele nie. Okazało się, że odczytanie dwóch nazwisk z karty wyborczej i postawienie krzyżyka przy tym prawidłowym było ponad ich możliwości. Gdyby zamiast postawienia durnego krzyżyka kazano im napisać referat, dlaczego Trzaskowski jest świetny, a Nawrocki be, to byśmy inaczej rozmawiali i już oni by pokazali pisowskiemu motłochowi, gdzie jego miejsce, ale nie… Państwo zniża się do tej hołoty i każe stawiać krzyżyki. Po Internecie krąży zdjęcie karty wyborczej, na której jakiś oświecony obywatel (chociaż raczej obywatelka) postawił krzyżyk przy nazwisku Nawrockiego, obok jeszcze doprecyzowując: „To nie jest mój kandydat!” i ptaszka przy Rafale Trzaskowskim, dopisując, żeby nie było wątpliwości: „To jest mój kandydat!” . Tak, z serduszkiem. I wiecie co, być może to fejk. A być może nie. Pamiętam, jak kiedyś ówczesna PO głośno domagała się powtórzenia wyborów, bo ich elity intelektualne zaznaczali właśnie ptaszki, a nie krzyżyki, bo PO miała wówczas logo z ptaszkiem i chyba nawet takie spoty wyborcze. Z kolei kolega, który kiedyś pracował w takich komisjach, opowiadał mi, że osobiście widział głos z zaznaczonym ptaszkiem przy nazwisku kandydata KO, ale że osoba, która tę kartę wypełniała była bardzo kreatywna, postanowiła narysować szanownej komisji, co sądzi o drugim kandydacie. I tak się nieszczęśliwie złożyło, że rysunek niezwykle – ekhm, ekhm – malowniczego penisa przekreślił się akurat przy nazwisku tego niedobrego. Jeśli dobrze pamiętam to były wybory samorządowe w Warszawie, wiec wydaje mi się, że ten penis miał symbolizować Patryka Jakiego. Ale pamiętajcie – to oni są światłością naszego narodu, naszymi wykształconymi elitami, naszym drogowskazem. A my, ciemny motłoch mamy za tym ich blaskiem podążać bez słowa sprzeciwu – ramię w ramię ku przepaści.

Jako reprezentantka tego niewykształconego, zacofanego motłochu napiszę tylko tyle – zagłosowanie na tego gorszego, niedemokratycznego (bo demokracja działa tylko wtedy, kiedy oni wygrywają, pamiętajcie) zajęło mi może z pół minuty od momentu odebrania karty, z czego zaledwie parę sekund poświęciłam na zorientowanie się, który kandydat znajduje się pod którym numerkiem.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version