Wojciech Kozioł
Ogon kręci psem
Nie ma co udawać, że to odosobniony przypadek. To norma. Platforma, mniej lub bardziej świadomie, od lat tworzyła wokół siebie społeczność, której podstawą była nienawiść do PiS i Kaczyńskiego. Nic, poza tym, ich nie łączy.
Politycy wręcz uwielbiają odmieniać przez wszystkie przypadki słowo „hejt”. Z kolei najbardziej skrajne skrzydła wszystkich ugrupowań nie stronią od jego używania w stosunku do oponentów. Takie zachowania następnie przenoszą się na elektorat, który z kolei jeszcze bardziej to napędza i tak dalej. Mamy taką samonakręcającą się maszynkę do generowania emocji. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy politycy już ten sposób przekazu akceptują. Ba, nawet się przed nim korzą.
Jakie są granice dobrego smaku w debacie politycznej? Zależy, ale co do zasady większość się zgodzi, że w momencie gdy na parkiet wchodzą wulgaryzmy, to w zasadzie dyskusja nie ma już większego sensu. Tak było z większością eventów opozycji totalnej, która przyjęła dyskurs w stylu Zbigniewa Stonogi i zaczęła j***ć po każdym kto ma inne zdanie od niej. Tyczy się to w zasadzie całego grona skupionego wokół umownego salonu, SilnychRazem czy Platformy Obywatelskiej, gdzie hasło „j***ć PiS” stało się czymś w rodzaju identyfikacji w plemiennej walce.
Masz 8 gwiazdek na profilowym? Więc jesteś jednym z nas!
Mniej więcej tak widzi się statystycznego fanatyka opozycji totalnej. Musisz nienawidzić każdego „pisiora”, bo inaczej zostaniesz wykluczony z naszego grona. Ileż już razy wylewały się pomyje na dziennikarzy sprzyjających PO czy samych jej polityków, gdy ci chociaż raz… nawet nie, że wyrazili sympatię. Wystarczyło, że nie opluli, nie wyzwali od faszystów czy nie zażartowali z „kaczora”, by już zostać uznanym za zdrajcę jedynego słusznego obozu. Paranoja i syndrom oblężonej twierdzy dobrnął tu już do takich absurdów, że dalej jest tylko ściana.
Prawda?
No nie prawda, bo okazuje się, że można przebić dno, a od spodu dalej ktoś puka. W tym wypadku padło na sytuację wokół jednego użytkownika Twittera (X), który jest znany z tego, że w zasadzie specjalizuje się w wylewaniu pomyj na innych. No i na jego posty zareagował w końcu Sławomir Nitras z PO, twierdząc, że używa on języka nienawiści.
I jak, myślicie, że refleksja przyszła do internetowego hejtera i zmienił on swój ton? A figa. Wręcz przeciwnie. To poseł PO przeprosił za swoje zachowanie po tym, gdy pod jego wpisem zleciała się gromada zwolenników opozycji totalnej i uznała, że to Sławomir Nitras jest w błędzie. Niedługo potem członek Platformy przeprosił za swoje zachowanie, po czym stwierdził, że obaj są w „jednej drużynie”.
Hodowana nienawiść
Nie ma co udawać, że to odosobniony przypadek. To norma. Platforma, mniej lub bardziej świadomie, od lat tworzyła wokół siebie społeczność, której podstawą była nienawiść do PiS i Kaczyńskiego. Nic, poza tym, ich nie łączy. Widać to na załączonych obrazkach. Chcesz więcej kultury? Jesteś zdrajcą. Nie chcesz hejtu w debacie? Zdrajca. Nie ustawisz sobie 8 gwiazdek na profilu? Pewnie konfident.
Taki amok w pewnym momencie doprowadzi do katastrofy. A mieliśmy już przypadki ataków na posłów, tylko dlatego, że byli nie z tego ugrupowania co trzeba. Jednak zazwyczaj tyczyły się one wrogości wobec przeciwnego, a nie własnego obozu. W tym momencie to rewolucja, jaką PO sama stworzyła, zaczyna pożerać własne dzieci.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite