Hoplofobia

Obalamy mity: czarnoskórzy NIE są sprawcami 52% zabójstw

Opublikowano

on

Są sprawcami 64%. Przy liczebności populacji na poziomie raptem 13%.

Ktoś może teraz spytać: skąd w takim razie ten mniejszy odsetek? Po sieci cyrkuluje mnóstwo postów i memów z „13/52”. Nawet prominentna, żydowska organizacja ADL (akronim od Anti-Defamation League – Liga przeciw Zniesławieniom) zamieściła tę kombinację liczb na swoim indeksie „numerycznych znaków nienawiści”, którymi posługują się aluzyjnie internetowi zwolennicy „białej supremacji”. O co więc chodzi? Już tłumaczę.

Przeszło dekadę temu Biuro Statystyczne Departamentu Sprawiedliwości podsumowało bilans zabójstw w Ameryce z minionych trzech dziesięcioleci w raporcie “Homicide Trends in the United States, 1980-2008”. W tymże dokumencie znalazła się tabela 7, zawierająca dwie newralgiczne kolumny z uwzględnieniem rasy sprawców morderstw (w dalszej części wpisu będę posługiwał się akronimami KMO od frazy known murder offenders i OR od zwrotu offending rate). Swoją drogą, był to ostatni tego typu PDF opublikowany przez amerykańską instytucję federalną. Administracja Obamy, zaraz po obsadzeniu stołków w resortach siłowych, anulowała wszystkie kolejne wydawnictwa z tej serii, puszczając w obieg tylko wersje okrojone, czyli bez informacji o kolorze skóry morderców.

Wracając do zawartości unikatowego raportu: czytamy w nim, że oto relatywnie niewielka, murzyńska subpopulacja (rekrutująca się w znakomitej większości z młodych, czarnoskórych mężczyzn, których tożsamość rozpoznano) w analizowanym przedziale czasowym miała OR dla zabójstw = 52.5% (tutaj ważna uwaga na marginesie: w kategorii White wymieszano ze sobą białych pochodzenia europejskiego, Latynosów, przybyszów z krajów karaibskich, imigrantów z Afryki Północnej i osoby urodzone na terytorium Bliskiego Wschodu).

I zagadka „52%” pięknie rozwiązana. Kto interesuje się jednak wewnętrznym zniuansowaniem statystyk amerykańskiej przestępczości i metodyką ich gromadzenia, ten doskonale rozumie, że są to szacunki raczej zachowawcze, w sensie: oficjalnie kolportowane liczby rozmijają się z rzeczywistością empiryczną. Decyduje o tym zjawisko o nazwie „Hispanic Effect” i jak na złość FBI (podstawowa baza wiedzy o zabójstwach w USA) nie radzi sobie z jego korygowaniem.

W skrócie: „Hispanic Effect” polega na tym, że lokalne departamenty policji, operujące niezależnie w poszczególnych hrabstwach, wrzucają Latynosów (podejrzanych o zabicie kogoś) do jednego worka razem z białymi „Europejczykami”. Taki rasowo-etniczny miks trafia później do centrali (FBI) i oni już dalej nic z tym nie robią poza uporządkowaniem surowego materiału – po prostu publikują zbiorcze wyniki. W konsekwencji wolumen morderstw po stronie białych jest sztucznie napompowany, zaś wskaźniki po stronie czarnych sztucznie zaniżone. Co prawda, w okolicach roku 2014 federalni zaczęli rozbijać statystyki według kryterium etnicznego i wyodrębnili latynoskich aresztantów, ale jak dowiedziałem się od współautora pracy, której konkluzje za chwilę będę referował, dane wyjściowe nie stały się przez to ani trochę bardziej przejrzyste. Ciągle panuje bałagan w papierach i ciągle wymagane są korekty.

Wysiłku usunięcia tych krytycznych usterek podjął się zespół socjologów i kryminologów pod kierownictwem profesora Darrella Steffensmeiera z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Panowie wypuścili drukiem w roku 2011 arcyciekawe studium, oferujące pogłębiony komentarz do fenomenu przestępczości czarnych w Ameryce – „Reassessing Trends in Black Violent Crime”. Artykuł ten jest bez przesady najbardziej rygorystyczną próbą zmierzenia (skwantyfikowania) skali rzeczonej patologii, jaką kiedykolwiek przeprowadzono na polu nauk społecznych. Już w samym abstrakcie stoi jak byk, że optymistyczne przypuszczenia co do zmniejszającego się rozziewu w rządowych statystykach pomiędzy osobami czarnoskórymi a pozostałymi rasami mogą być mocno przesadzone – realnie bowiem częstość popełniania czynów kryminalnych przez Murzynów nie spadła aż tak bardzo jak sugerowałaby to dynamika trendów w przemocy w ujęciu długoterminowym. Badacze podkreślają, że gwałtowna ekspansja latynoskiej diaspory w USA na przestrzeni ostatnich paru dekad połączona z niepoprawną klasyfikacją latynoskich aresztantów mogły przełożyć się na niedoszacowanie rozmiarów czarnej przestępczości w raportach FBI oraz sondażach wiktymizacyjnych Departamentu Sprawiedliwości.

Jak się rzekło we wcześniejszych akapitach, procedury kodujące obydwu agencji sprawiają, że przeważająca większość brązowych (~93%) zaliczana jest do europejskiej rasy białej, w skutek czego trudno skalkulować, za jaki dokładnie procent morderstw, napadów rabunkowych czy też gwałtów odpowiadają Murzyni. Ponadto, jak wielokrotnie zaznaczają Steffensmeier et al., wskaźniki przemocy dla białych są przez to wywindowane zauważalnie w górę, natomiast dla czarnych odpowiednio zredukowane. Sięgając do nowojorskich i kalifornijskich rejestrów więziennych, autorzy poprawili ten błąd poprzez wydestylowanie jednostek o latynoskim pochodzeniu z grupy “non-Hispanic whites” i ekstrapolację rezultatów na resztę amerykańskiej ludności (zobacz apendyks “Hispanic Adjustment Procedure” link).

Finalne wnioski w postaci wykresów wyglądają następująco:

  • odsetek murzyńskich KMO podskoczył z 52% do 64%, zaś wielokrotność wskaźnika OR zwiększyła się względem białej populacji z 7x do blisko 12x;
  • odsetek murzyńskich sprawców rozbojów podskoczył z 59% do 70%, wielokrotność OR zwiększyła się względem białej populacji z 10x do przeszło 15x;
  • odsetek murzyńskich gwałcicieli podskoczył z 41% do 49%, wielokrotność OR zwiększyła się względem białej populacji z 5x do 6.4x;
  • odsetek murzyńskich sprawców napaści podskoczył z 37% do 45%, wielokrotność OR zwiększyła się względem białej populacji z 4x do 5x;

(mniej czytelne rysunki w oryginalnej, niezmodyfikowanej formie dostępne tu)

(mniej czytelne rysunki w oryginalnej, niezmodyfikowanej formie dostępne tu)

Od dawna powtarzam, że morderstwa w USA można rozpatrywać na trzy sposoby:

  • można uznać Amerykę za typowy przykład kraju europejskiego i argumentować, że wskaźniki zabójstw są tam zbyt wysokie (upośledzona perspektywa);
  • można uznać Amerykę za kraj z pogranicza trzeciego świata, w którym żywioł afrykański zderza się z żywiołem latynoskim, i twierdzić, że wskaźniki zabójstw są tam zaskakująco niskie (lepsza perspektywa, ale niepełna);
  • można uznać, że Ameryka jest w ~65 proc. europejska (z domieszką Azji), w ~15 proc. afrykańska i w ~20 proc. latynoska, i na tej podstawie twierdzić, że wskaźniki zabójstw są tam idealnie wyważone (zdecydowanie najbardziej uczciwe podejście).

Odsłanianie skali czarnej przestępczości umożliwia też lepsze zrozumienie, czemu powszechność broni palnej nie powinna być traktowana jako zmienna tłumacząca przemoc w USA, w sensie – jej relatywnie większe natężenie w stosunku do homogenicznych rasowo, biało-azjatyckich krajów. Dyletanckie traktowanie pięćdziesięciu stanów jako monolitu i rutynowe porównywanie ich do Norwegii, Japonii, Kanady, Hiszpanii czy Polski jest ordynarnym nadużyciem. Rasowa dystrybucja zabójstw/rozbojów w Stanach Zjednoczonych zwyczajnie wyklucza takie prymitywne zestawienia.

SUPLEMENT

Oto rekonstrukcja wskaźników zabójstw w USA z lat 1910-1949 z podziałem na białych i nie-białych mieszkańców kraju (statystyki z okresu 1910-1933 mogą być umniejszone). Średnia dla ludności o europejskich korzeniach wynosi 3.4, dla przybyszów spoza Europy (głównie Murzynów) – 29.6, co daje stosunek 8.7 do 1. Grafika za artykułem Barry’ego Latzera „Subcultures of violence and African American crime rates” (link).

Generalnie wiedza o przestępczości czarnych sprzed dekady lat 50. XX wieku opiera się na artykułach prasowych albo informacjach ściąganych z ograniczonej liczby departamentów policji. W archiwalnym numerze tygodnika “Time” z kwietnia 1958 roku podjęto się odważnej próby szerszego opisania zjawiska (“The Negro Crime Rate: A Failure in Integration” → link). Cytuję:

Burmistrzowie największych amerykańskich aglomeracji na Północy boją się mówić o tym głośno, ale w zaciszu prywatnych rozmów zdradzają, że najbardziej niepokojącym problemem w ich jurysdykcjach jest murzyńska przestępczość. Według rejestru FBI za rok 1956, ludność czarnoskóra, zasiedlająca 1551 amerykańskich miast, składała się na 10% mieszkańców kraju i stanowiła 30% aresztowanych ogółem i 60% aresztowanych za przestępstwa z użyciem przemocy albo za groźby zamachu na czyjeś życie lub zdrowie. Do tej puli kwalifikują się: morderstwa, zgwałcenia, rozboje i napaści uliczne. Statystyki od jednego miasta do drugiego – jeśli nie są akurat ukrywane albo bagatelizowane przez miejscowy ratusz – ujawniają szokującą prawidłowość.

I jeszcze ciekawostka: na przełomie lat 50./60. XX wieku władze federalne po raz pierwszy upubliczniły do wglądu oficjalne rekordy aresztowań z podziałem rasy domniemanych sprawców przestępstw. Był to moment historyczny. Statystyki pojawiły się w księgach Biura Spisowego (US Census Bureau) i obejmowały obszary miejskie z populacją powyżej 2500 ludzi. Z tych druków wynika, że w roku 1958 czarnoskórzy figurowali jako oskarżeni w przypadku: 61% morderstw/umyślnych zabójstw, 46% gwałtów, 54% napadów rabunkowych i 63% napaści z użyciem niebezpiecznego narzędzia (link). Może 1958 rok to była jakaś anomalia? Sprawdzam 1960: 56% morderców, 56% rabusiów, 52% gwałcicieli, 62% prowodyrów napaści i bójek (link).

Sam Harris zaskakująco celnie to wszystko spuentował:

U podstaw wielu twierdzeń dotyczących przemocy w naszym społeczeństwie, o których sądzicie, że są prawdziwe, niemal na pewno tkwi fałsz. I to powinno was obchodzić. Historia przestępczości w Ameryce jest bowiem w przytłaczającej większości przypadków historią przestępstw popełnianych przez czarnych na innych czarnych.

Pod tę jego wypowiedź można spokojnie podpiąć komentarz W.E.B. Du Boisa – że jest to ogromny problemem, który od 1880 roku stale się rozrastał.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Exit mobile version