Nawiasem Pisząc
O.S.T.R. kontra Kuba Wojewódzki
Kuba Wojewódzki bardzo niechętnie mówi o swoich rodzicach, zwłaszcza o ojcu. Sam w ogóle nie poruszał tego tematu, na jakiekolwiek pytania udzielał wymijającej odpowiedzi, albo po prostu odmawiał jej udzielenia. Okazuje się, że miał powody. O Bogusławie Wojewódzkim coś tam było wiadomo, ale na dobrą sprawę niewiele. Głos zabrał w końcu raper O.S.T.R., wyrażając jasne stanowisko, dlaczego nigdy nie wystąpi w programie dziennikarza w TVN. Poruszył kwestie typowo wizerunkowe (rzecz jasna, ważne, dla każdego artysty), ale też ideologiczne.
„Z każdego da radę zrobić debila”
Muzyk przyznał, że był kilka razy zapraszany do programu (proponowano mu nawet wynagrodzenie), ale konsekwentnie odmawiał. Najpierw pokrótce przytoczę powody czysto techniczne, bo o ile są one całkowicie zrozumiałe i istotne, o tyle nie są tutaj najważniejsze – przynajmniej według mnie. Jest wiele rzeczy, które nas różni. Przede wszystkim nie szydzę swoim dowcipem ze swoich gości, którzy przychodzą do mnie do domu i też nie chciałbym, żeby ktoś ze mnie szydził, jeżeli ja przyjdę do niego – opowiadał raper – Jeżeli to jest telewizja i wiadomo, że ta rozmowa trwa dwie godziny i wybierają z niej najlepsze fragmenty, to chciałbym mieć na to wpływ. Jakikolwiek, żebym mógł usiąść w reżyserce i wybrać te najlepsze. Żeby nie było tak, że zawsze to ja jestem ten debil. Niestety, we wszystkich rozmowach, które są ucinane i montowane, z każdego da radę zrobić debila. Nie da się odmówić mu racji, każdą wypowiedź da się odpowiednio zmontować, a przez to próbować zaszkodzić jej autorowi. Przykładem może być tak zwana „piątka Mentzena”, którą sam polityk wygłosił na jednym wykładzie w sposób ironiczny, opowiadając o strategii politycznej – wycięta z kontekstu posłużyła Donaldowi Tuskowi jako program całej Konfederacji i podczas któregoś spotkania z wyborcami opowiadał, jaka to zła, nieludzka partia, która będzie z Polski gejów wyrzucać. Kompletny absurd.
Ojciec już nie taki fajny, jak syn.
Pójdźmy jednak dalej. Artysta opowiadał, że jego wartości wyniesione z domu są sprzeczne z tymi, które prezentuje Wojewódzki: Jestem z domu, który był stricte solidarnościowy i wolnościowy. Kuba niestety ma przeszłość trochę bardziej socjalistyczną. Nie mógłbym tego zrobić swoim rodzicom, ponieważ członkowie mojej rodziny mieli problem z jego tatą i jego zajęciem, które uprawiał, wręcz byli skazani przez daną osobę – powiedział O.S.T.R. A o co chodzi konkretnie? Otóż Bogusław Wojewódzki, był prokuratorem w czasach PRL-u. Nie dokopałam się niestety, do informacji, kto z rodziny rapera został skazany i za co, ale przynajmniej tego drugiego można się domyślić, bo ojciec „Króla TVN-u” był typowym człowiekiem na usługach jedynej słusznej partii. Z dokumentów Solidarności, a konkretniej tzw. „prowokacji bydgoskiej” z 19 marca 1981 roku wynika, że pan Bogusław zajmował się tą konkretną sprawą z ramienia Prokuratury Generalnej PRL i to między innymi dzięki niemu sprawcy nigdy nie zostali ukarani. Czym była „prowokacja bydgoska”? Dotyczyła ona pobicia działaczy NSZZ Solidarność podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej. Brali w niej udział, między innymi, wicepremier Stanisław Mach, a jako zaproszeni goście przybyli przedstawiciele bydgoskiej Solidarności z szefem regionu Janem Rulewskim na czele. W pewnym momencie uczestnicy rozmów z ramienia Solidarności zostali zaatakowani i brutalnie pobici przez bojówki SB i MO. Historycy nie mają wątpliwości, że było to najdramatyczniejsze wydarzenie między sierpniem 1980 roku (strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina), a wprowadzeniem stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. Są również zgodni co do tego, że winę za to, że sprawcy pozostali bezkarni, ponosi właśnie Bogusław Wojewódzki, który ochraniał przestępców nasłanych przez władze PRL-u. Nie jest to jedyny taki przypadek z czasów komunizmu w Polsce, trzeba niestety powiedzieć, że jeden z wielu, ale wszyscy się chyba zgadzamy co do tego, że nie jest to żadnym usprawiedliwieniem.
Nie pochodzenie…
Według mnie jest to zrozumiały powód, dla którego O.S.T.R. odmówił udziału w programie TVN-u. Chcę jednak jasno powiedzieć, że dzieci nie są winne grzechów rodziców. Kuba Wojewódzki nie miał przecież żadnego wpływu na to, kim był i co robił jego ojciec. Na przykład mój dziadek służył w Armii Ludowej. Od razu jednak zaznaczę, że mimo to jestem z niego dumna – zdobył wysoki stopień wojskowy (jeśli dobrze pamiętam, był pułkownikiem), ale konsekwentnie odmawiał wstąpienia do PZPR-u, mimo że bardzo na niego naciskali. Następstwa takiej decyzji były mocno uciążliwe (między innymi zamiana mieszkania na mniejsze), ale dziadek niezłomnie trwał przy swoim. Mogłabym tutaj teraz pisać, że wolałabym, żeby służył w Armii Krajowej, a później walczył z komunistami jako Żołnierz Wyklęty, ale nie zrobię tego z dwóch powodów. Po pierwsze, nie popieram srania we własne gniazdo, zwłaszcza że wyrosłam – jak mi się wydaje – na porządnego człowieka. Po drugie – mogłabym się w takim wypadku w ogóle nie urodzić, bo wiadomo jaki los spotkał AK-owców. A ja cieszę się, że żyje. Sama wspomnień z dziadkiem mam niewiele – zmarł, kiedy miałam 9 lat – ale jedno na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Dziadek miał malucha, a ja mam olbrzymi sentyment do tych samochodów, uwielbiałam je za dzieciaka – dlatego brał mnie on często na przejażdżki, nawet bez konkretnego celu, ot tak, żeby pojeździć, bo widział, jaką radochę mi to sprawia.
… ale wartości
Problemem nie jest samo pochodzenie, na które nikt z nas nie ma wpływu, ale wartości, które wyniesie się z domu rodzinnego. Wojewódzki dał się poznać jako człowiek, który bardzo nie lubi prawicy. Nie jest to wielkim kłopotem, każdy ma prawo do swoich poglądów (chociaż wolałabym, żeby dziennikarze zachowywali jako taki obiektywizm), z rozsądnym lewakiem też chętnie wymienię poglądy; gorzej, że mam wrażenie, że takich jest coraz mniej. Mnie jednak w pamięć zapadł przede wszystkim pewien odcinek programu, w którym włożono polską flagę w psie odchody. Dziennikarz zarzekał się, że przecież to nie on zrobił – co jest prawdą, nie zmienia to jednak faktu, że w żaden sposób nie zareagował, ba, miałam wrażenie, że cała sytuacja niezmiernie go bawiła, a w pewnym momencie wręcz zachęcał swoich gości, żeby to zrobili. Całe to zajście wydaje mi się zresztą idealną odpowiedzią na oburzone krzyki niektórych, że „prawica ukradła patriotyzm”. Dlatego chcę przy okazji takim osobom odpowiedzieć: Wasz patriotyzm polegał na tym, że bawiło Was wtykanie polskiej flagi w gówno. My tę flagę wyciągnęliśmy.
Gówno zostało dla Was.
M.
https://www.facebook.com/photo?fbid=628178529323576&set=a.362082925933139
Wesprzeć nas można poprzez Patronite