Wojciech Kozioł

Mit Wielkiej Rosji

Gdyby ktoś nie czytał moich wpisów wcześniej, to w listopadzie zeszłego roku napisałem, że rosyjskiego ataku można się spodziewać w połowie lutego 2022 – niewiele się pomyliłem. Choć pewnie gdybym wiedział, jak w rzeczywistości wygląda stan rosyjskiej armii, to inwazję oceniłbym jako mało prawdopodobną czy wręcz absurdalną.

Opublikowano

on

Przez ostatnie lata nasłuchaliśmy się od najróżniejszych domorosłych specjalistów o “rosyjskiej potędze” i “niezwyciężonej rosyjskiej armii”. Zaś o samym Putinie niektórzy wypowiadali się jako o wielkim przywódcy, katechonie i w innych tego typu superlatywach. Fakty są jednak takie, że sama Rosja nie jest wcale wielce bogatym państwem, rosyjska armia jest w stanie walczyć jedynie ze słabszymi od siebie, a Putin nie jest wielkim wodzem, a przywódcą kleptokratycznego rządu, który bardziej przypomina mafię niż rzeczywistą władzę.

Od początku wojny na bieżąco staram się analizować każdy dzień wojny na Ukrainie. I w zasadzie od razu rzuca się w oczy jedna rzecz. Całe lata słuchania o wielkości Rosji, o tym, że jest ona rzetelnym partnerem, że jej armia jest porównywalna (a nawet silniejsza) od amerykańskiej, a samo “soft power” jest lepsze od “zgniłego Zachodu”… cała ta narracja posypała się po 24 lutego tego roku.

W jej kontekście można by sparafrazować klasyka, że “na wschodzie bez zmian”. Dalej te same metody, nadal ten sam typ prowadzenia wojny, ten sam sposób rządzenia państwem i ta sama propaganda.

“Najpotężniejsza armia Eurazji” w 6 miesięcy stała się pośmiewiskiem

Gdyby ktoś nie czytał moich wpisów wcześniej, to w listopadzie zeszłego roku napisałem, że rosyjskiego ataku można się spodziewać w połowie lutego 2022 – niewiele się pomyliłem. Choć pewnie gdybym wiedział, jak w rzeczywistości wygląda stan rosyjskiej armii, to inwazję oceniłbym jako mało prawdopodobną czy wręcz absurdalną.

Jeśli ktoś jeszcze pamięta początek wojny, to może kojarzyć, że cała ta “operacja specjalna” miała potrwać 2-3 dni. Wskazywały na to artykuły przedwcześnie opublikowane na rosyjskich portalach. Oczywiście utrzymane w tryumfalnym tonie, że “operacja została zakończona sukcesem”. Potem równie szybko one zniknęły.

Braki w zaopatrzeniu, nieprzygotowanie pod kątem logistyki, słabe morale i złe dowodzenie. Te wszystkie elementy pierwszej fazy wojny, w połączeniu z licznymi nagraniami udostępnianymi przez wojskowych jak i cywili, pokazały, że rosyjska armia była kompletnie nieprzystosowana do takiej formy prowadzenia inwazji. Jedynym co mogło to zmienić, był brawurowy i zarazem nieudany desant VDV (rosyjskie siły powietrznodesantowe) na lotnisku w Hostomelu.

Kolejne co pokazywało nieprzygotowanie armii Federacji Rosyjskiej to ilość zaangażowanych żołnierzy. Była ona zbyt mała, nawet jak na ataki rajdowe. Doprowadziło to do tak zwanego “syndromu krótkiej kołdry”, przez co Rosjanie nie byli w stanie zabezpieczyć swoich pozycji.

Ukoronowaniem tej nieudolności w początkowej części wojny było okopanie się w skażonym radiacyjnie Czerwonym Lesie pod Czarnobylem oraz późniejsze błyskawiczne wycofanie się na kierunku kijowskim i charkowskim.

Aktualnie Rosjanie, pomimo ogarnięcia się w Donbasie i na kierunku chersońskim, wcale nie są na zwycięskiej pozycji. Ich postęp wciąż jest bardzo powolny (jeśli w ogóle następuje, to po bardzo dużych stratach). Sami zaś stracili prawie 1/3 wszystkich czołgów, które mogły być rzucone na front jako w pełni sprawne. To znowu kładzie kreskę na micie rosyjskiej armii jako “potędze pancernej”.

Do tego wszystkiego należy również doliczyć wojnę w powietrzu. Rosjanie, pomimo rzekomego posiadania najlepszej obrony przeciwlotniczej na ziemi (A2AD), nie są w stanie kontrolować nieba nie tylko nad terenami okupowanymi, ale również nad obszarem rdzennej Rosji. Bańki antydostępowe również okazały się w tym wypadku czymś, co działa wyłącznie na papierze.

Do tego należy doliczyć same straty w ludziach (stosunek zabitych do rannych wynosi na ten moment 1:4). Nawet te najbardziej przychylne mówią o ubytku na poziomie 70 tysięcy żołnierzy (najbardziej skrajne mówią nawet o 180 tysiącach).

Rosyjska gospodarka się zapada

Wiele jest głosów o tym, że Rosja może szantażować całą Europę surowcami energetycznymi. Wymienia się przy tym również jej zaplecze w postaci odbiorców w Azji z Chinami na czele. Do tego wielu też wspomina o rezerwach w wysokości 600mld dolarów. Dzięki tym zabiegom Federacja Rosyjska ma być odporna na jakiekolwiek sankcje.

Wszystko to jednak rozpada się pod napływem faktycznych informacji na temat kondycji rosyjskiej gospodarki. Rzetelnej analizy dokonał tutaj Uniwersytet Yale, który dokładnie wskazał, gdzie narracja rosyjska kuleje i nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym. Starałem się wyciągnąć z tego raportu najważniejsze fakty i oto, co otrzymujemy:

  • 43% gazu na rynku europejskim pochodzi z Rosji. Ale aż 83% eksportu gazu rosyjskiego to Europa (prawie 2-krotnie większa zależność).
  • Po raz I w historii USA przebiły Rosję w eksporcie gazu do Europy.
  • Rosja, z powodu braku odpowiedniej infrastruktury, nie jest w stanie odbić sobie strat w Europie eksportem do krajów azjatyckich. Ponadto prowadzona tam sprzedaż surowców jest zdecydowanie poniżej ceny rynkowej (nawet po śmiesznej cenie 30-40$ za baryłkę).
  • Import Rosyjski skurczył się o ~50% w stosunku do momentu sprzed wojny.
  • Sam chiński eksport do Rosji spadł o prawie 50% (z 8 do 4mld$).
  • Inflacja w granicach 20%, inflacja w sektorze zależnym od międzynarodowych łańcuchów dostaw dryfuje już pomiędzy 40 a 60%.
  • Drastycznie spadła również sprzedaż samochodów. Średnio sprzedawało się ich około 100-120 tysięcy w skali miesiąca, od początku wojny jest to około 20-27 tysięcy miesięcznie.
  • Spadły wszystkie wskaźniki dotyczące sprzedaży usług jak i najprostszych zakupów.
  • Z 600mld$ rezerw, które posiadała Rosja 300mld$ zostało już zamrożone. Kolejne 75mld$ zostało już zużyte od początku wojny.

Czy zatem Rosja jest potęgą, za którą nadal mają ją niektóre środowiska? Nie. Prosta odpowiedź. Europa, w perspektywie kilku lat, gdyby chciała, to jest w stanie uniezależnić się energetycznie od rosyjskich surowców, a to jest jej główną kartą przetargową. Poza tym, to Rosja bardziej potrzebuje Europy, niż Europa Rosji. I to widać także po rosyjskiej demografii i wielkiej emigracji, jaka nastąpiła po rozpoczęciu wojny.

Statystyk znajdziemy w tym raporcie znacznie więcej, ale jedno nie ubiega żadnej wątpliwości. Sankcje działają i doprowadzają do implozji rosyjską gospodarkę. Kluczowa będzie nadchodząca zima. Jeśli Zachód wytrzyma rosyjską presję, to jest wielce prawdopodobnym, że Federacja Rosyjska będzie musiała się zmierzyć z największym kryzysem od czasów upadku Związku Radzieckiego.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version