Nawiasem Pisząc

Minister od głupich pomysłów

Opublikowano

on

Barbarze Nowackiej płaci się za to, żeby mówiła głupie rzeczy i wpadała na głupie pomysły. I trzeba przyznać, że jako jedna z niewielu faktycznie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Od czasu uformowania się nowego nie-rządu nie powiedziała jeszcze ani razu nic mądrego. A mówi dużo. Czyli są jeszcze politycy odpowiedzialni, pracowici i spełniający swoje obietnice. Chyba, że pani Barbarze wcale nie płaci się za to, żeby mówiła i robiła głupie rzeczy, tylko za coś innego – w takim wypadku nie rozumiem, czemu ona to robi, ale najwyraźniej lubi. Nie do końca też wiem, co ona w ogóle robi. Teoretycznie jest minister edukacji, ale to mi się w ogóle nie zgadza. Ministrowi edukacji chyba powinno zależeć na tym, żeby stan polskiego szkolnictwa był jak najwyższy, żeby uczniowie osiągali jak najlepsze wyniki oraz żeby po zakończeniu edukacji nie byli debilami. Posłanka Lewicy robi jednak wszystko, żeby efekt był dokładnie odwrotny. Uparcie, ambitnie i konsekwentnie.

Wstępne przymiarki

Pierwsze jej pozbawione sensu i logiki pomysły już znamy. „Tęczowe piątki” w szkołach, brak ocen z niektórych przedmiotów, brak zadań domowych – a jeśli już koniecznie trzeba zadać, to broń Boże nie sprawdzać. Niech uczeń nie będzie świadomy, że źle wykonuje jakieś zadanie, co za problem? Pani Nowacka wspominała również o obiadach dla dzieci w każdej szkole, ale później widocznie uznała, że to jednak za mądry pomysł, więc z niego zrezygnowała. Odrzuciła na stertę innych niespełnionych obietnic swojego nowego szefa, bo przecież ten człowiek już nie pamięta, co tam naobiecywał. Było coś o podwyżkach dla nauczycieli, było o paliwie za 5 zł i był jeszcze kredyt 0%. Chociaż ekipa Tuska nie będzie miała pewnie problemów, żeby uznać je za spełnione, bo podwyżka ma być, ale nie taka jak obiecano, paliwo za 5 zł obiecywał w tamtym konkretnym momencie, teraz już się nie da, a zamiast załatwić kredyt 0% zlikwidujemy kredyt 2%. Ale do brzegu. Pani Basia, kiedy już uraczyła wszystkich swoimi pierwszymi głupimi pomysłami, postanowiła przekazać kolejne. I tutaj już się robi niefajnie, bo Nowacka zabiera się za język polski i historię. W kolejce pewnie czeka biologia, ale musi jeszcze ustalić z Żukowską, ile jest płci. Jeszcze do tego nie doszły. Trzeba poczekać aż Kaśka Lubnauer nauczy je liczyć do dwóch. W każdym razie – moim zdaniem Tusk może śmiało wycofać się z tej obietnicy podwyżek dla belfrów, bo oni niedługo nie będą mieli co robić.

Najpierw podstawówki…

Jeśli chodzi o język polski to rzecz jasna przede wszystkim oberwie się lekturom, chociaż nie wykluczam, że później wycofa się z alfabetu literę „r” na cześć naszego premiera. I podejrzewam, że lektury, które zostaną usunięte, nie będą dla Was zaskoczeniem. Za chwilę do tego przejdę, wspomnę jedynie, że minister edukacji dokładnie wyjaśniła takie, a nie inne decyzje: Na liście lektur nie ma żadnej książki, która powstała w XXI wieku. Warto się zastanowić nad tym, że jak chcemy mieć młodzież z wiedzą, otwartą na świat, to muszą też czytać literaturę współczesną. Argument nie do zbicia, zwłaszcza że wiadomo, jak olbrzymi jest współczesny poziom literacki. Proponuję dorzucić „365 dni” i jakiś kryminałek Remigiusza Mroza – oczywiście w miejsce Mickiewicza, Sienkiewicza, Żeromskiego. Ale nie martwcie się, nie będzie aż tak źle, chociaż niewiele lepiej. Dołożą Olgę Tokarczuk. Dzieci w liceum będą czytały książki kobiety, która twierdziła, że Polacy mordowali Żydów, byli właścicielami niewolników oraz kolonizatorami. Każdy normalny człowiek popukałby się w czoło, ale pani parlamentarzystka z Lewicy świętuje kolejny głupi pomysł. A teraz przejdźmy do samych lektur. Po kolei – z lektur ma zostać wyrzucony „Powrót taty” Adama Mickiewicza, „Pan Tadeusz” można powiedzieć, że zostaje, ale niepełny – wytnie się opisy, ówczesne zwyczaje i – a jakże! – polowania. Poza tym zniknie „Katarynka” Bolesława Prusa. Z „W pustyni i w puszczy” ostaną się jedynie fragmenty, trwają też rozmowy, czy nie wyrzucić „Potopu”, „Quo Vadis” też już nie będzie, bo przecież wiadomo, że Sienkiewicz to stary rasista. Przypominam, że w tym nie-rządzie jest jego prawnuk. Strasznie polskiego pisarza pokarało za ten jego rasizm – taką kanalię ma wśród swoich potomków. Lećmy jednak dalej: „Syzyfowe prace” Stefana Żeromskiego, tren I i V Jana Kochanowskiego i „Żona modna” Ignacego Krasickiego. Poezja Cypriana Kamila Norwida, Jana Lechonia czy Marka Rymkiewicza też jest niepotrzebna. Będą również czystki w lekturach dla klas z rozszerzonym językiem polskim. Wypadną „Topsy i lupus” Zofii Kossak-Szczuckiej, bo była wredną antysemitką, która ratowała Żydów (na szczęście mają zostać „Bursztyny”), znowu oberwało się Sienkiewiczowi, bo zniknąć ma „Janko Muzykant”.

Później licea

No to przejdźmy szybko do liceów, bo tutaj ministerstwo edukacji również zadbało, żeby przypadkiem uczniowie się nie przemęczali. Zniknąć mają Pieśń nad pieśniami, „Odyseja” Homera, Legenda o św. Aleksym, Kroniki Galla Anonima, „Boska komedia” Dantego (chociaż na szczęście ma być wciąż dostępna na poziomie rozszerzonym), Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska, „Romeo i Julia” Shakespeara, „Rozdziobą nas kruki, wrony” Stefana Żeromskiego. Nowacka uznała również, że to wcale nie jest konieczne, żeby uczniowie klas rozszerzonych czytali więcej, bo więcej znaczy za dużo, więc tutaj też planuje okroić listę lektur. Pożegnamy więc „Chmury” Arystofanesa, „Eneidę” Wergiliusza, „Wyznania” św. Augustyna, Summę teologiczną św. Tomasza z Akwinu, „Lilla Weneda” Juliusza Słowackiego. Te wybory chyba nikogo nie dziwią. Za dużo świętych. Barbarę Nowacką tyłek parzy na samo tylko wspomnienie, więc won. Żadnych świętych! A skoro tak, to… z listy lektur uzupełniających ostała się jedna książka. JEDNA. I tutaj chyba najwidoczniejszy jest cel działania Barbary Nowackiej i jej motywy – ona nienawidzi wszystkiego co katolickie i chrześcijańskie. Licealiści nie będą musieli czytać: „Historyji o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim” Mikołaja z Wilkowiecka, Kroniki książąt polskich, „Świętego” Jana Józefa Szczepańskiego, „Zapiski więzienne” Stefana Wyszyńskiego, „Przekroczyć próg nadziei”, „Tryptyk rzymski”, „Pamięć i tożsamość” Jana Pawła II oraz „Ojciec wolnych ludzi. Opowieść o Prymasie Wyszyńskim” Pawła Zuchniewicza. Sporo, prawda? Do tego należy prawdopodobnie doliczyć pieśni patriotyczne, bo na cholerę rozwijać i uczyć uczniów takiej idei, skoro można pokazać im, jak należy się masturbować. Jak widać z kanonu lektur wypada bardzo wiele wartościowych pozycji, które znajdowały się tam od lat. Co w zamian? Niewiele. Wspominałam o Oldze Tokarczuk. Dorzucą jeszcze „Wroniec” Jacka Dukaja i „Gorzką Czekoladę i inne opowiadania o ważnych sprawach” Barbary Kosmowskiej i Pawła Beręsewicza. Trzy książki. Zamierza wypierdzielić pół lektur, a w zamian za to da trzy książki, z czego jedna kobiety, która pojęcia nie ma o polskiej historii. Pani Barbara pewnie uśmiecha się pod nosem, bo tak głupio to się jeszcze nikomu nie udało.

Historia… a po co komu historia?

Myśleliście, że to koniec? Nie, nie, nie, Basieńka ma całe mnóstwo kolejnych głupich pomysłów. A czego Basieńka nie lubi najbardziej – poza chrześcijaństwem? Tak, dokładnie! Polskości! Patriotyzmu! Naszej historii! Dlatego, rzecz jasna, nie zamierzała tej historii oszczędzać. „Wśród tematów, które proponuje się wykreślić z podstawowych lub dodatkowych treści nauczania, są m.in. Kulturkampf, chrzest Polski, średniowieczne wojny z Niemcami, Żołnierze Niezłomni, zwycięstwo grunwaldzkie, rola Jana Pawła II w obaleniu komunizmu i przykłady bohaterstwa Polaków podczas II wojny światowej” – opublikował portal Niezależna. I zobaczmy, co my tu mamy. Kulturkampf – wiadomo, cesarz Otto von Bismarck usiłował ograniczyć wpływ Kościoła Katolickiego w Cesarstwie Niemieckim. Kościół Katolicki należy tępić, więc nie ma co roztrząsać, Bismarck dobrze zrobił. W ogóle w tej nowszej wersji historii ci Niemcy to będą fajne ziomeczki. Ale już druga pozycja budzi spore obawy. Chrzest Polski. Przecież to był praktycznie początek istnienia Polski. Początek jej cywilizacji. Nie da się być tak głupim, żeby całkowicie na trzeźwo wymyślić coś takiego, prawda? Nieprawda. Bo tu właśnie wchodzi Baśka, cała na biało. Średniowieczne wojny z Niemcami też wyrzucimy, pamiętajcie, że od teraz Niemcy są fajni. Bitwę pod Grunwaldem też, bo Doniek dostał wytyczne od naszych zachodnich sąsiadów, że ich ta porażka ciągle wkurza. Zniknięcie kwestii Żołnierzy Wyklętych czy Jana Pawła II nie dziwi mnie absolutnie. Tego się spodziewałam. Ale podobno ma pojawić się temat Inki, chociaż mocno okrojony. Obawiam się, że polska bohaterka może posłużyć do tworzenia HERstorii, bo przecież pamiętamy, że takie debilizmy lewicy po głowach chodziły. Czy to wszystko? Nie. Bo na przykład zamiast rzezi wołyńskiej dzieci będą się uczyć o konflikcie polsko-ukraińskim, zamiast o przykładach Polaków ratujących Żydów dowiedzą się o postawach Polaków względem Żydów. Wiadomo jakich postawach. Przekłamane Jedwabne przepracują od początku do końca, starannie pomijając wątek niemiecki (wiadomo, wbijcie sobie do głów, Niemcy fajne chłopy są!), o rodzinie Ulmów nie będzie już czasu nauczyć. Zaraz przejdziemy do historii II wojny światowej (bo jej oberwało się najmocniej), ale o jednym muszę Wam wspomnieć, mimo że chciałam się skupić głównie na historii Polski, którą nowa minister zamierza potraktować najsurowiej. „Zasięg ekspansji arabskiej” zastąpiono „narodzinami islamu”, wykreślono też „rolę Kościoła w dziedzinie nauki, architektury i sztuki”, sprowadzając ją jedynie do „kultury i życia codziennego”. Brzmi znajomo, prawda? Niestety, jak wspominałam, bardzo dużo uwagi nowa minister edukacji poświęciła II wojnie światowej. Jak można się domyśleć jest tam sporo treści, które nie spodobały się pani Nowackiej. Wśród treści przewidzianych do usunięcia […] są „przykłady szczególnego bohaterstwa Polaków, np. obrona poczty w Gdańsku, walki o Westerplatte, obrona wieży spadochronowej w Katowicach, bitwy pod Mokrą i Wizną, bitwa nad Bzurą, obrona Warszawy, obrona Grodna, bitwa pod Kockiem”. W podpunkcie dotyczącym przykładów zbrodni niemieckich i sowieckich wykreślono nawias „(Palmiry, Katyń, kaźń profesorów lwowskich, Zamojszczyzna)”. Z materiałów dotyczących początków komunizmu w Polsce proponuje się usunąć wątki „opór zbrojny (żołnierze niezłomni)” oraz „rola Jana Pawła II i jego wpływ na przemiany społeczne”.

Nowa podstawa programowa, czyli niczego nie będzie

A czemu tak? Bo tak i prawdopodobnie mamy się nie interesować. W tej fajniejszej wersji historii, Niemcy to nasi starzy, dobrzy kumple, więc sami rozumiecie, że akurat to wydarzenie trzeba troszeczkę przyciąć. Ale spokojnie, Baśka wszystko ogarnie. Na początku rzuciła się ratować najbardziej palące ją przedmioty, ale podejrzewam, że głupich pomysłów jej nie brakuje. Trzeba jednak przede wszystkim zrobić porządek z historią i polskim, bo na cholerę młodzi Polacy mają się uczyć o naszych bohaterach i czytać powieści naszych pisarzy? Nikomu to do niczego potrzebne nie jest – zwłaszcza na szparagach u Niemca. Ale skąd to wiadomo, zapytacie, może nie będzie aż tak źle? Z dokumentu o nazwie: „Podstawa programowa kształcenia ogólnego dla szkoły podstawowej”, który jest już rozsyłany do urzędników MEN do konsultacji. Wspomniane zmiany nie są ostateczne, ale wszystkie są autorstwa resortu edukacji. Spodziewałam się podobnych rozwiązań, ale że pani Basia tak jawnie przyzna się, że jest zwykłą antypolską szczekaczką – tego nie. Nie wiem tylko, czy mam pogratulować bardziej odwagi czy raczej kolejnego głupiego pomysłu? W każdym razie – Nowacka z całą pewnością zamierza zostać najgorszą minister edukacji w historii. Konkurencję ma dużą, ale i szanse ogromne. Wydaje mi się, że może nawet wyprzedzić tego śmieszka, który wprowadził gimnazja – a to było dawno, bo zdaje się, że za rządów Jerzego Buzka.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie/

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version