Nawiasem Pisząc
Komuna upadła… na cztery łapy
No i stało się to, o czym i tak wiedzieliśmy, że się stanie. Ten upadek komuny faktycznie był w Polsce spektakularny. Natomiast nie jest to dla mnie nic nowego, ani zaskakującego. Bo cała ta szopka z Okrągłym Stołem i obaleniem komunistycznego reżimu była… no właśnie tylko szopką. Teatrem dla zmęczonych kilkudziesięcioma latami komuny ludźmi. Którzy po prostu woleli uwierzyć w to, że może w końcu zaczyna wychodzić słońce zza chmur. Nie mam pretensji do tych ludzi – bardziej do reżyserów tej ułudy. Ułudy, której skutki odczuwamy do dziś, bo oto marszałkiem Sejmu został komunista i działacz PZPR-u. Zresztą – na okrzyki „Precz z komuną”, które wybrzmiały w Sejmie, poseł Gawkowski odpowiedział, że żadne krzyki tego nie zmienią. Tak mniej więcej działała komuna – krzyki nic nie zmieniały, a ci najgłośniej krzyczący byli brutalnie uciszani.
Oszukane społeczeństwo
Nie jestem w żadnym stopniu zaskoczona tym wyborem. Zdaje się, że ani Konfederacja, ani PiS nie wystawili swoich kandydatów, a że posłów w Sejmie mamy takich, jakich mamy, nie było dla mnie zdziwieniem, że ostatecznie tego Czarzastego przegłosowali. Nie jest to też dla mnie szokiem (chociaż na pewno czuję olbrzymi niesmak), dlatego że w dwóch czołowych partiach mamy sporo byłych PZPR-owskich albo SB-kich karierowiczów. Oni tam są, głosują i decydują o tym, jak się będzie żyło polskim obywatelom. Nikt ich nie wyrzucił z polityki, z publicznych stanowisk, nawet z mediów. Społeczeństwo jest przekonane, że Maciej Damięcki był wybitnym aktorem, a nie donosicielem SB. Społeczeństwo uznaje również Monikę Olejnik za obiektywną dziennikarkę, a nie „Stokrotkę”, która kapowała nawet na swojego męża. Mieliśmy już na fotelu prezydenckim Lecha Wałęsę, który również donosił na SB i Aleksandra Kwaśniewskiego, który należał do PZPR. I to całkiem niedługo po tym „upadku komuny”. O ile ciężko mieć pretensje do Polaków, że zagłosowali na Wałęsę, ponieważ jego życiorys nie był wtedy znany, bo sam Lech i jego otoczenie starannie tuszowali jego niechlubne działania, o tyle oddanie prezydentury Aleksandrowi Kwaśniewskiemu było co najmniej dziwne. Co prawda, jego głównym konkurentem był właśnie Wałęsa, a on zdążył się już skompromitować podczas swojej prezydentury (chociaż fakty o jego donosicielstwie jeszcze nie były znane). Mimo wszystko, ja – chociaż szczawiem wtedy byłam – zapamiętałam go nie jako męża stanu i przy okazji męża dostojnej prezydentowej, ale jako oszusta (kłamstwa na temat swojego wykształcenia) i faceta, który lubił sobie wypić, nawet jeśli miał później publiczne wystąpienia, a potem zwalał to na chorobę filipińską. Szanujmy się. Człowiek, który zataczał się przy grobach polskich bohaterów albo nakłaniał swojego ministra do parodiowania Jana Pawła II nigdy nie będzie godnym reprezentantem Polski.
Krótka pamięć
Tylko wiecie – o ile Wałęsę i Kwaśniewskiego można jako tako usprawiedliwiać, o tyle Czarzastego po tylu latach, gdzie jego życiorys jest powszechnie znany, już jest ciężko. Ktoś na niego głosował, żeby w ogóle wszedł do Sejmu. Zrobili to Polacy. Nie ja i, jak zakładam, nie Wy, Drodzy Obserwujący, ale zrobili to ludzie urodzeni w Polsce, mówiący po polsku i będący obywatelami Polski. Którym z jakichś powodów ta jego przeszłość przestała przeszkadzać. I to jest właśnie dowód na to, że ta komuna w Polsce upadła tylko symbolicznie, skoro wciąż dopuszczamy do władzy osoby, które są w niej umoczone po pachy. I, tak szczerze, troszkę bawi mnie, kiedy zwolennicy dwóch największych polskich partii nawzajem przerzucają się ilu w tej nielubianej partii jest byłych PZPR-owców, całkowicie przymykając oko na to, że mają takich w swoich szeregach. Komunista to komunista – i naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, czy zasilił później szeregi PiS-u, KO czy Lewicy. Podczas ostatnich wyborów prezydenckich furorę zrobiła Joanna Senyszyn, która zamieniła czerwoną flagę na czerwone korale, nic poza tym. Kobieta, która bluzgała na Żołnierzy Wyklętych, a o zamordowanym przez służby, jakim służyła, Wojciechu „Lalku” Franczaku mówiła „biedak, który nie wiedział, że się wojna skończyła”. To był ostatni z Wyklętych, zabity w 1963 roku, którego pośmiertnie zdekapitowano, a jego głowę odnaleziono później w Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Ale przecież to nieważne, co ta kobieta wygadywała na temat Wyklętych, ważne jest to, że była dowcipna, uśmiechnięta i miała czerwone korale. To jest nasza rzeczywistość. Rzeczywistość, w której Kwaśniewski może być prezydentem, Czarzasty marszałkiem Sejmu, Senyszyn klawą babką, a Olejnik obiektywną dziennikarką.
Zamienił stryjek…
Jeszcze co do odchodzącego z urzędu marszałka Sejmu, Szymona Hołowni – nie oceniam jego pracy zbyt dobrze. Co prawda, wielu posłów, czy to z PiS-u czy z Konfederacji, mówiło, że pozwolił on im się wypowiadać, nie przerywał ich wypowiedzi i nie wyciszał ich; nie dołączył się też do chóru Giertycha o sfałszowanych wyborach, a po prostu zrobił to, co zgodnie z prawem powinien zrobić; to jednak patrząc na jego twarz widzę przede wszystkim człowieka bardzo pyszałkowatego i zadufanego w sobie. Który dosłownie robił wszystko to, za co tak krytykował PiS i który urządził w polskim Sejmie dosłownie „Sejm MMA”, nagrywając głupiutkie filmiki i pozwalając na wszystkie awantury, jakich byliśmy świadkami. Niemniej – dobrze, że pod koniec zachował się tak jak należy i nie chcę już wchodzić w jego intencje – czy faktycznie zrobił to z poczucia obowiązku, jaki na nim spoczywał, czy ze strachu przed konsekwencjami, bo po wyborach prezydenckich zorientował się, że całe poparcie dla niego gdzieś wyparowało. Mam jednak olbrzymie wątpliwości, czy „marszałkowanie” Czarzastego będzie można ocenić lepiej.
M.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite
