Nawiasem Pisząc

Jakie będą konsekwencje śmierci 28-letniego Norwega?

Published

on

Chciałoby się napisać, że mamy polskiego George’a Floyda, ale jakoś nie jest mi do śmiechu. Zmarł czarnoskóry obywatel Norwegii, zawodnik Panthers Wrocław – drużyny amerykańskiego futbolu. Zmarł – co bardzo ważne – po interwencji policji. I trochę obawiam się, że jego śmierć zostanie wykorzystana w celach kampanijnych, bo to rasizm i ksenofobia straszna. Przecież każdą śmierć kobiety w ciąży odpowiednio nagłośniono – tak, żeby było jasne, że winnym tych śmierci jest PiS i Trybunał Konstytucyjny. Zawsze mnie mdli od robienia polityki na ludzkiej tragedii, więc zostawmy to i przejdźmy do bieżącej sprawy. Według oficjalnych doniesień, policjanci próbowali zatrzymać pijanego 28-letniego mężczyznę. Na początku ten człowiek był spokojny, jednak zaczął nagle stawiać opór. W związku z tym został skuty kajdankami. W pewnym momencie pojawiły się u niego problemy z oddychaniem. Według zapewnień rzecznika, policjanci wezwali ratowników medycznych i Norweg został przetransportowany do szpitala, gdzie niestety zmarł. Tyle wiemy.

Nie wplątujmy w to rasizmu

Na pierwszy rzut oka nie powinniśmy mieć pretensji do policji, bo trudno przewidzieć, jak zachowa się organizm człowieka w stresującej sytuacji oraz po zażyciu sporej dawki alkoholu i narkotyków. Stawiał opór, więc go unieszkodliwili. Jak w każdej takiej sytuacji, prokuratura wszczęła śledztwo. I bardzo ważnym jest, żeby zbadać wszystko, co zdarzyło się w tej sprawie od początku do końca. Rzetelnie sprawdzić, co przyczyniło się do śmierci tego człowieka – czy tylko alkohol i narkotyki, czy również nadużycie siły policji? Tego nie wiemy, możemy tylko domniemywać, ale jednak to, co działo się przed, w trakcie i po interwencji policji jest bardzo istotne. Z jednej strony mamy ewidentnie odurzonego człowieka i policja użyła wszystkich niezbędnych środków, żeby go unieszkodliwić i zatrzymać. Z drugiej już zaczyna się przebąkiwanie o rasizmie, a to już chyba za daleko idzie. Bardzo bym nie chciała, żeby na tragedii tego sportowca zaczęto uprawiać politykę – bo z jednej strony „systemowy rasizm”, z drugiej „tak się kończy przyjmowanie imigrantów”. Zachowajmy jednak pewną skalę.

To nie drugi George Floyd.

Nie wydaje mi się rozsądnym, żeby porównywać zmarłego Leo Kraffta (bo nazywał się ten mężczyzna) do George’a Floyda. Mamy tutaj sportowca, który raczej nałogowym narkomanem nie był (rozgrywane mecze, treningi, kontrole antydopingowe itd.), nie był wcześniej notowany, mieszkał w Polsce od kwietnia i był jednym z podstawowych zawodników drużyny. Moim zdaniem – ale tylko moim – zażył coś jednorazowo i niestety skończyło się dla niego tragicznie. George Floyd to jednak, według mnie, inna półka, inny kaliber. Facet był wielokrotnie notowany, groził pistoletem kobiecie w ciąży (czytałam, że nawet przykładał jej broń do brzucha), był notowany za różne napady i ogólnie trzeźwy to on raczej bywał, a nie był. W chwili zatrzymania miał chyba całą tablicę Mendelejewa we krwi. Krafft był złapany na narkotykach tylko raz, okazało się to dla niego śmiertelne. Wcześniej nic takiego nie zanotowano, a że koleś był zawodnikiem profesjonalnego klubu sportowego, to był regularnie badany. Nie wiemy, dlaczego tak naprawdę zażył tamtego dnia narkotyki. Być może chciał tylko zaszaleć, być może już skręcał w złą stronę, a być może zażył je nieświadomie. Cholera wie. Nie chcę go usprawiedliwiać, ale nie chcę też stawiać znaku równości miedzy nim, a Floyd’em. Po prostu nie wiemy, co się wtedy wydarzyło, nie wiemy, dlaczego ten facet sięgnął po narkotyki, nie wiemy też, czy był to jednorazowy wybryk, czy faktycznie coś takiego działo się w jego życiu, że szukał ratunku tam, gdzie nie powinien. Z tego, co mi wiadomo, obecność narkotyków w organizmie człowieka utrzymuje się bardzo długo, więc pewnie, tak czy inaczej, nie mógłby grać przez jakiś czas? Nie jest jednak istotne, jak klub by zareagował. Faktem jest, że ten człowiek chodził po Wrocławiu kompletnie nabzdryngolony, więc – podobno – policja zrobiła to, co do niej należało. I, chciałabym podkreślić, w tej konkretnej sprawie nie widzę winy policjantów. Jeżeli było faktycznie, tak jak mówią, nie ma się do czego przyczepić. Jednak…

Odpowiedzialność, nie bezkarność

Jednak chciałabym, żeby ta sprawa została przebadana tak, jak powinna. I ostatnie, czego tutaj potrzeba, to dorabianie polityki, bo rasizm, bo pisowcy siepacze, bo „czarnuch zawsze z czarnucha wyjdzie” (daję słowo, takie komentarze widziałam). Nie róbmy tego. Chciałabym się jednak skupić tu na samej policji. Bo, niestety, sporo sobie nasmrodzili w ostatnich latach. 25 lat temu 13-latek został zatłuczony na śmierć, kiedy wracał z meczu. Powtarzam – trzynastoletni chłopak. Policjant dostał osiem lat, przesiedział cztery i z tego, co wiadomo, wyjechał za granicę. Cholera wie, co teraz robi. Śmierć Igora Stachowiaka – kara 2,5 roku więzienia dla policjantów, którzy mieli do tego doprowadzić. Trochę mało – skoro udowodnili, że policjanci przyczynili się do śmierci tego chłopaka, to czemu aż tak niski wyrok? Inna sprawa, że był on pod wpływem środków odurzających, więc nie wiemy do końca, jak to wyglądało. No i pozostało pamiętne pałowanie przypadkowych ludzi przez zamaskowanych funkcjonariuszy policji. Okazało się, że nie da się dojść do sprawców, bo byli… zamaskowani. Nie było tematu. Ale chyba ktoś tych policjantów wysłał w to konkretne miejsce? Czy oni sobie tak biegają po mieście bez nadzoru? I pałują, kogo chcą? Na Boga, ktoś powinien wziąć za to odpowiedzialność. A jeszcze pozostaje granatnik, który który komendant radośnie wystrzelił, niszcząc dwa piętra – bo on był ofiarą. Jest jeszcze sprawa dwóch nastolatek, które jechały z policjantami w (nie)wiadomych celach, ale wszyscy wylądowali w rowie. Mam szacunek do munduru i nie chcę rzucać oskarżeń na lewo i prawo. Jednak ten szacunek słabnie – właśnie pod wpływem takich doniesień. Chciałabym, żeby policja posprzątała trochę ten syf – żebym mogła mieć do nich takie zaufanie, jakie zawsze miałam. Bo nie mam żadnych wątpliwości, że są tam ludzie uczciwi, odważni, odpowiedzialni i przyzwoici. Niestety, nikną oni pośród skandali, do których policja jednak dopuściła.

I jeszcze raz podkreślę – nie twierdzę, że za śmierć 28-letniego Norwega ponoszą winę policjanci. Ale po pierwsze – nie róbmy z tej tragedii polityki. Po drugie – zbadajmy tę sprawę od początku do końca, a nie zamiatajmy pod dywan. Chciałabym, żeby wróciła wiara w policyjny mundur – tak po prostu.

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version