Nawiasem Pisząc

Jaka piękna katastrofa

Opublikowano

on

Fiaskiem zakończyła się rozmowa Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełeńskiego – i to do tego stopnia, że ambasador Ukrainy, która mocno zabiegała o to, żeby w ogóle doszła ona do skutku, przez większość czasu siedziała załamana z twarzą ukrytą w dłoniach. To była w ogóle dyplomacyjna katastrofa, bo panowie najpierw pokłócili się w obecności dziennikarzy, następnie Trump poprosił ich, żeby wyszli, a na sam koniec miał o to poprosić samego prezydenta Ukrainy, więc możemy sobie tylko wyobrazić, co działo się w Gabinecie Owalnym za zamkniętymi drzwiami. Zełeński trafił w końcu na polityka, który powiedział „dość” jego roszczeniowej postawie i braku wdzięczności.

Trump powiedział „dość”

Na samym początku zwrócono w końcu uwagę, że przywódca Ukrainy mógłby założyć garnitur. Z jego ubioru Trump jedynie zażartował, ale jeden z dziennikarzy otwarcie zaatakował za to Zełeńskiego, pouczając go, że jest to brak szacunku. Oczywiście słyszałam, że pan Wołodymyr zapowiedział, że nie będzie zakładał garnituru, dopóki wojna w jego kraju się nie skończy. Jednak o ile na samym początku konfliktu było to zrozumiałe, o tyle po tylu latach stało się już sztuczne i rzeczywiście można to odbierać jako brak szacunku. Z Polski do USA samolotem leci się chyba ok. 11 godzin, więc podejrzewam, że z Ukrainy podobnie – prezydent naprawdę miał czas, żeby się odpowiednio przebrać. Na to przywódca USA jeszcze przymknął oko, ale ten brak szacunku był widoczny przez całe spotkanie – począwszy od sposobu siedzenia Zełeńskiego (z założonymi rękami), przez przerywanie, aż w końcu zawoalowane groźby, które to najbardziej zdenerwowały Donalda Trumpa. Zełeński powiedział bowiem, że perspektywa wygląda inaczej, kiedy żyje się za Oceanem, ale kiedyś USA również odczuje skutki tej wojny – właśnie to rozsierdziło prezydenta Stanów Zjednoczonych, który stanowczo przypomniał Zełeńskiemu, że nie jest w pozycji do stawiania żądań. Przekonywanie ukraińskiego przewódcy, że nie otrzymali oni żadnej pomocy też raczej nie pomogło, bo – nie jestem chyba odosobniona w opinii – gdyby tej pomocy faktycznie nie było, to ta wojna wyglądałaby jednak zupełnie inaczej. Ostatecznie skończyło się tak, że Trump już zapowiedział wycofanie wszelkiej pomocy dla Ukrainy, a ten facet najczęściej robi to, co mówi. W efekcie prezydent naszych wschodnich sąsiadów zamiast próbować cokolwiek ugrać, postawił swoją Ojczyznę w jeszcze gorszym położeniu.

Konsekwencje dla Polski

Nie skończyło się to dobrze również dla Polski, bo umówmy się, że nas ta wojna też sporo kosztuje. Tyle tylko, że ze strony naszej władzy ukraiński przywódca nie spotkał się z tak stanowczą reakcją, a warto przypomnieć, że o ile na początku wojny Zełeński rzeczywiście wykazywał daleko idącą wdzięczność, o tyle po całej aferze z ukraińskim zbożem mu ona zdecydowanie przeszła i od tamtego czasu Ukrainiec stawia tylko kolejne warunki, a bywało, że był zwyczajnie bezczelny chociażby w stronę naszego prezydenta Andrzeja Dudy. Niepokojące jest jednak to, że niemal wszyscy przywódcy europejskich państw stanęli murem za Wołodymyrem Zełeńskim, zwłaszcza że niektórzy z nich już całkiem otwarcie mówią o tym, żeby wysłać swoje wojska na Ukrainę. Oczywiście, Donald Tusk, Rafał Trzaskowski czy Szymon Hołownia na razie „nie dopuszczają takiej możliwości”, ale doskonale wiemy, że ci panowie lubią zmieniać zdanie, żeby nie powiedzieć – kłamać. Na razie nie chcą sobie zaszkodzić przed wyborami prezydenckimi, ale już później będzie można wyjaśnić Polakom, że niestety sytuacja się zmieniła i TRZEBA. Obawiam się, że żaden z tych panów nie zawaha się, żeby wysyłać naszych żołnierzy na śmierć za nie swoją Ojczyznę. Z kolei Putin może to odczytać jako wypowiedzenie wojny i być może nie będzie się już powstrzymywał, żeby sprawdzić stabilność Sojuszu Północnoatlantyckiego. A NATO może wtedy odpowiedzieć, że przecież sami zaczęliśmy, więc czego teraz tak naprawdę oczekujemy. Zwłaszcza że odnoszę wrażenie, że premier Polski robi wszystko, żeby Trumpa jeszcze bardziej do siebie zniechęcić. I wtedy dopiero zobaczymy, jak to będziemy wdeptywać Putina w ziemię. Łatwo jest ryzykować życiem milionów własnych obywateli – bo szczerze wątpię, żeby którykolwiek z wymienionych panów wykazał się taką odwagą jak Zełeński na początku konfliktu z Rosją. My nawet nie mamy odpowiednich schronów, wojsko też jest w fatalnej formie – pomijając fakt, że będzie wtedy na Ukrainie.

Obym się jednak myliła. Naprawdę się o to modlę.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version