Partia Rakłem

Eurowizyjna afera polsko-ukraińska

Nie milkną echa sobotniego finału konkursu Eurowizji. Wielu Polaków ma pretensje do Ukraińców o to, że my daliśmy im 12 punktów, a oni nam nie. Wszystko to jednak jest związane z absurdalnymi oczekiwaniami co do występu naszego reprezentanta.

Opublikowano

on

Trzy szybkie fakty na temat Eurowizji:

1. Ida Nowakowska może zachowywała się cringe’owo i zarzuty o stronniczość Polski nie są wyssane z palca, ale nie zrobiła żadnego nazistowskiego gestu, jak niektórzy sugerują, tylko uniosła dwa palce w górze ułożone w literę V, podobnie jak Tadeusz Mazowiecki w 1989 roku. To widać wyraźnie na nagraniu (w 12:10).


2. Jedyny kraj w którym w głosowaniu telewidzów dostaliśmy maksymalną liczbę punktów, to właśnie Ukraina. Ukraińcy też w komentarzach nie szczędzili Polsce komplementów, wyrazów sympatii i wdzięczności za okazaną pomoc.

3. Tak samo ukraińscy internauci są wkurzeni na swoich jurorów, że tak brutalnie ocenili Polskę. Jedna z jurorek pod wpływem presji pokazała swoją kartę do głosowania (czym może narazić się na konsekwencje), gdzie widniało 10 pkt dla Polski. Pozostali jurorzy nie zabrali głosu, ale warto wspomnieć, że pochodzą oni z rosyjskojęzycznej części Ukrainy.

https://www.instagram.com/p/CdkkgXKq908/?utm_source=ig_web_button_share_sheet

Co do samego finału – problem polega na tym, że po raz kolejny padliśmy ofiarą pompowania balonika do monstrualnych rozmiarów. Krystian Ochman miał niezłą piosenkę, ale nie na wygraną. Wystarczyło spojrzeć na kursy u bukmacherów, by się o tym przekonać.

I też jest kwestia tego, że Eurowizja to nie jest już konkurs politycznych sympatii czy antypatii, tylko piosenki. Wiem, że to okrutna i brutalna prawda, ale tak jest. W głosowaniu jury wygrała Wielka Brytania – zwykły, heteroseksualny, biały facet, który zaśpiewał zwykłą piosenkę. Tymczasem w Polsce utarł się mit, że trzeba być dziwolągiem na kształt Conchity Wurst, by wygrać. Nawet jeśli kiedyś tak było, to już od dawna nie jest.

Za każdym razem, gdy Polak dotrze do finału, jest wielkie podniecenie w narodzie i absurdalne oczekiwania, które potem mocno się zderzają z rzeczywistością. Tymczasem Krystian Ochman nie był faworytem nie tylko do wygranej, ale nawet do zajęcia miejsca w TOP 5. 12 miejsce jest zupełnie zgodne z oczekiwaniami.

Eurowizja jest świetną metaforą naszych stosunków z zachodem. Z jednej strony narzekamy, że nie pasujemy do tego miejsca, że nikt nas nie lubi, że nie szanują nas itd. A z drugiej strony za każdym razem niezdrowo się podniecamy tym konkursem. Myślę, że nie ma co robić sobie oczekiwań, żeby potem oszczędzić sobie oskarżania całego, zachodniego świata o to, że nas nie lubi, zwłaszcza że rykoszetem oberwali Ukraińcy, którzy akurat dowodów sympatii dla nas dali sporo, nie tylko w postaci 12 punktów od telewidzów, ale i również poza Eurowizją.

Zdaję sobie sprawę, że łatwiej by było mi napisać, że Europa się na nas uwzięła, że Ukraińcy to niewdzięczni banderowcy i w ogóle powinniśmy wygrać w cuglach. Aaaa no i że Eurowizja promuje dziwactwa, LGBT itd. No ale to nie byłaby prawda. A jak to pisał Józef Mackiewicz – „Jedynie prawda jest ciekawa”

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version