Wojciech Kozioł
Dzień po wyborach oczami salonu
Wyobraźmy sobie przez chwilę, że jednak liberalno-lewicowa opozycja wygrywa wybory. Klimat dusznej, brunatnej Polski, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zmienia się w fajny i europejski kraj! Bo tak będzie, prawda?
Jakież to piękne muszą być wizje liberalno-lewicowej opozycji, która już w swoich fantazjach wprowadza swoje porządki. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że totalna opozycja wygrywa wybory i jakimś cudem realizuje wszystkie postulaty, którymi obsypywała nas przez ostatnie miesiące. Choć w zasadzie to lata, bo tutaj nic nowego się nie pojawiło w ich programie.
Wyobraźmy sobie Izabelę Leszczynę, która wchodzi do ministerstwa finansów razem z panami Grabowskim i Lewandowskim. I tak wszystkie kluczowe dla polskiego bezpieczeństwa koncerny zostają wyprzedane, tak jak miało to miejsce w latach 90-tych. Przecież kapitał nie ma narodowości, a zwłaszcza ten polski.
Spróbujmy pojąć ten geniusz, stojący za Tomaszami Lisem i Piątkiem, którzy będą robić czystki w mediach. Co prawda chyba nie ma tylu więzień na tak dużą masę ludzi, którą chcą oni zamknąć za kratkami, ale próbować warto!
Już widzę, jak Roman Giertych, który posiadając immunitet nie musi bać się prokuratora, wkracza do Ministerstwa Sprawiedliwości i wraz ze swoimi towarzyszami z „wolnych sądów” wprowadzają swoje porządki. Wtedy nawet jak „śmiesz śmieć” myśleć źle o Tusku, to trafisz na dołek. W końcu nie może być w społeczeństwie osób, które nie budują uśmiechniętej Polski.
Czekam z utęsknieniem na widok Adama Michnika, który już biegnie przeprowadzać wywiad z Wałęsą, jak to oni „tymy rencami” ponownie obalili dyktaturę i to we dwoje, jak przed laty.
Widzę, jak celebryci i aktorzy, którzy czuli się uciemiężeni przez reżim, wreszcie będą mogli odetchnąć świeżym powietrzem. Wesele 2, Pokłosie i Zielona Granica będą codziennie w telewizji, by nas edukować w duchu pedagogiki wstydu.
Posłanki Pomaska, Gasiuk-Pichowicz czy obie Gajewskie, wreszcie nie będą czuły potrzeby gadania głupot, bo przecież w końcu nastanie koniec historii w polskiej polityce. Największe zło świata, czyli Kaczor, zostanie pokonane, więc po co się wychylać?
Marek Belka czy Franek Sterczewski pobiegną demontować mury i zasieki na granicach z Rosją i Białorusią, bo przecież trzeba otworzyć przejścia dla wszystkich. Pani Hartwich dopiero potem ustali kim oni byli.
No i wreszcie wróci wielki Donaldinho. Człowiek, który jest jednocześnie katolikiem z ołtarzykiem i liberałem z piorunem na masce. Rano całuje chleb w geście tradycji, by potem ukłonić się przed postulatami woke. Ten, który wyznaje zarazem wolny rynek i socjaldemokrację. Można powiedzieć, że polityk wręcz doskonały.
Moment przed szokiem
Raczej czytający od razu zauważyli ten cynizm w powyższym wpisie, ale to połowa prawdy. Druga jest taka, że opozycja totalna faktycznie tak myśli i tak działa. Wręcz nawet tego nie ukrywają, że właśnie tak będzie. Zapowiadają nam świat z marzeń elit pokroju profesora Góreckiego. Wrogie elektoraty trzeba będzie „zdezintegrować”. Co to znaczy? A to zależy, bo można to robić na różne sposoby. Naziści w Niemczech w końcu też dezintegrowali opozycję oraz wykreowane na wrogów społeczności, prawda?
Szczęściem w nieszczęściu jest to, że poprzez własne błędy i regularnie wpadki KO i totalsi nie wygrają wyborów. Jednak nie oznacza to tego, że na tym się skończy. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że w momencie ogłoszenia wyników nastąpi wielki krzyk, że wybory zostały sfałszowane. Taki przekaz pójdzie w media, do korespondentów, do Unii, a PO zrobi powtórkę z okupowania mównicy i oblegania Sejmu. I patrząc na stan psychiczny ludzi pokroju Tomasza Lisa jestem w stanie w taki scenariusz uwierzyć.
Wesprzeć nas można poprzez Patronite