Hoplofobia
Dlaczego lewica twierdzi, że „Teoria Wielkiej Podmiany” to spisek?
„Teoria Wielkiej Podmiany” (The Great Replacement Theory, dalej GRT) prognozuje, że na skutek skoordynowanych działań globalnych, ponadnarodowych elit (utożsamianych często z knowaniami diaspory żydowskiej), promujących ideologię wielokulturowości, biała ludność tubylcza w krajach domyślnie chrześcijańskich o niskich wskaźnikach przyrostu naturalnego ma zostać w niedalekiej perspektywie czasowej fizycznie (demograficznie) zastąpiona kolorową imigracją z obszarów tzw. „Trzeciego Świata”. W kontekście amerykańskim oznacza to głównie zmasowany napływ latynoskich uchodźców zarobkowych przez meksykańską granicę [1], natomiast w realiach europejskich – planową relokację muzułmanów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu oraz wędrówki ludów murzyńskich z terenów subsaharyjskich w kierunku basenu Morza Śródziemnego.
Jak nietrudno zgadnąć, w mediach głównego nurtu narracja ta uznawana jest naprzemiennie albo za paranoiczny spisek rasistów spod znaku białego nacjonalizmu, albo wytwór cynicznej, antyimigranckiej propagandy środowisk skrajnie prawicowych. Abstrahując od kwestii „Kto?” i „W jakim celu?”, które wydają się nierozstrzygalne na gruncie analizy empirycznej i faktycznie mogą zahaczać o skrzywione ciągoty konspiracyjne, nie ulega żadnej wątpliwości, iż największymi entuzjastami rzeczonej teorii są instytucje oraz osoby najzacieklej ją zwalczające [2]. Mamy tu więc do czynienia albo z klasycznym mechanizmem projekcji, albo zwykłą schizofrenią. Tak czy inaczej, pobieżna kwerenda artykułów z ostatnich lat wystarczy, aby się przekonać, że fenomen GRT jest nie tylko celebrowany w przestrzeni publicznej, ale też niecierpliwie wyczekiwany jako coś korzystnego [3].
Do grona czołowych apologetów GRT należy Liga przeciw Zniesławieniom (Anti-Defamation League), prominentna organizacja żydowska, tropiąca antysemickich wichrzycieli i zwolenników „białej supremacji” (dopuszczając się przy okazji bezczelnych matactw → link). W roku 2015 kierownictwo Ligi zredagowało instruktaż dla swoich aktywistów, zawierający listę kluczowych z punktu widzenia interesów Izraela argumentów na rzecz wzmacniania wspólnoty plemiennej. Ot, szereg odpowiednio wycyzelowanych formułek, przydatnych w razie dyskusji z dziennikarzami. W podrozdziale zatytułowanym „Izraelsko-palestyńskie rokowania pokojowe” („Israeli-Palestinian Peace Process„) czytamy, że wszelkie propozycje scalenia dwóch narodów w obrębie jednego kraju są pośrednią próbą zniszczenia Izraela, zaś włączenie terenów Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy do jego struktur oznaczałoby w sensie praktycznym kres istnienia ojczyzny Żydów i doprowadziło do zaniku ich tożsamości etnicznej. Arcyciekawe jest uzasadnienie dla tego stanowiska. Cytuję:
Biorąc poprawkę na historycznie wysoki współczynnik dzietności wśród Arabów, plus możliwy napływ palestyńskich uchodźców i ich potomków, rozproszonych obecnie po całym świecie, Żydzi staliby się nieuchronnie mniejszością w państwie dwunarodowym, co rozwiałoby zapewne resztki pozorów równej reprezentacji i ochrony prawnej. W takiej sytuacji polityczny i potencjalnie także biologiczny byt ludności żydowskiej byłby coraz bardziej zagrożony. Jest rzeczą nierealistyczną i nieakceptowalną oczekiwać od Państwa Izrael, aby dobrowolnie podkopało fundamenty swojej suwerennej egzystencji i narodowej tożsamości, oraz zdegradowało własnych obywateli do poziomu narażonej na represje mniejszości, zasiedlającej ziemie, które niegdyś należały do nich.
(Israel: A Guide for Activists)
Aż chciałoby się rzec: „Co wolno Jowiszowi, tego nie wolno wołowi”. Kiedy biali chrześcijanie używają logiki GRT w reakcji na zmiany populacyjne, wtedy z wiadomych źródeł rozbrzmiewa potępiające larum; gdy identyczną retoryką posługuje się w debacie lewicowo-żydowskie lobby, nagle problemu nie ma, są tylko „strategiczne interesy”, „racjonalne obawy”, względnie „mądre antycypowanie przyszłych wydarzeń”. Trudno znaleźć drugą sferę przemilczeń w dyskursie publicznym tak ostro sterroryzowaną ideologiczną poprawnością i podwójnymi standardami. Schemat jest tu prosty: przejawami rasizmu i umysłowego zacofania nie są puszczony na żywioł transfer brązowo-oliwkowych imigrantów do europejsko-anglosaskich krajów, promowanie multikulti celem zredukowania odsetka rdzennych genów na danym terytorium czy oddziaływanie za pomocą inżynierii demograficznej na rezultaty wyborów powszechnych. Wręcz przeciwnie: to jest akurat progres. Kołtuństwem są jedynie dążenia do zachowania etniczno-kulturowej odrębności ze strony tych, którzy mają jasny kolor skóry i nie godzą się z narzuconą odgórnie woltą społeczną.
ONI wypowiadają się w tym temacie otwartym tekstem, drukują książki i wygłaszają prelekcje, słowem, szczają ci na głowę, a TY – biały człowieku – masz udawać, że pada deszcz.
„W tej chwili Ameryka jest podzielona, podczas gdy zgorzkniała, biała, konserwatywna mniejszość trzyma się władzy, przerażona tym, że zalewa ją nowa, wielorasowa, elokwentna większość.” (zarchiwizowane źródło)
„Wyborczy triumf Baracka Obamy jest po prostu najbardziej zdumiewającym przejawem szerszego trendu: stopniowej erozji białości jako kamienia probierczego bycia Amerykaninem.” (zarchiwizowane źródło)
„Ameryka robi się coraz mniej biała i to ją uratuje.” (zarchiwizowane źródło)
„Republikanie: partia starych, rozgoryczonych, białych ludzi umiera powolną śmiercią. Niech spoczywają w pokoju.” (zarchiwizowane źródło)
„Wściekły, biały typ wymiera. Statystyki już nam przepowiadają, że do roku 2050 biali ludzie będą mniejszością i nie ukrywam, że nie mogą się doczekać dnia, w którym to nastąpi. Mam nadzieję dożyć tego momentu. Dla kraju będzie to zmiana na lepsze.” (zarchiwizowane źródło)
„New Hampshire jest w 94 proc. białe. Jak zróżnicować etnicznie cały stan?” (zarchiwizowane źródło)
„Unia Europejska powinna osłabiać narodową jednolitość państw członkowskich – mówi szef ONZ ds. migracji.” (zarchiwizowane źródło)
________________________
[1] Pesymistyczne oszacowania sugerują, że liczba osób przebywających w Stanach Zjednoczonych nielegalnie może być dwukrotnie wyższa niż pokazują oficjalne badania sondażowe. Przeprowadzone niedawno symulacje, oparte na serii retrospektywnych założeń, wygenerowały pulę ponad 22 milionów nieudokumentowanych imigrantów za rok 2016.
[2] Chuck Schumer, lewicowy polityk z Partii Demokratycznej, jedna z najpotężniejszych figur na szachownicy w stołecznym Waszyngtonie, lider senackiej większości, parafował nawet list otwarty do szefów Fox News z prośbą-apelem, żeby ci zdyscyplinowali swoją telewizyjną supergwiazdę, Tuckera Carlosna, bo ten niepokojąco często monologuje o „Wielkiej Podmianie” w kategoriach faktu, a jak wiadomo, GRT to wyłącznie produkt spaczonej wyobraźni rasistowskich troglodytów.
[3] Robert D. Putnam, politolog z Harvarda, przez blisko siedem lat ukrywał wyniki badań dotyczących wpływu multikulti na poziom zaufania społecznego, bo nie podobały mu się rażąco negatywne wnioski. Torturował dane wsadowe z nadzieją, że otrzyma konkluzje zgodne z lewicową ortodoksją. Wreszcie zmuszony był przyznać, że – cytuję: „Skutki etnicznej różnorodności są gorsze niż można to sobie wyobrazić. I bynajmniej nie chodzi tu tylko o to, że przestajemy ufać ludziom, którzy nie przypominają nas samych. We wspólnotach wieloetnicznych nie ufamy ludziom, którzy są tacy sami jak my” (link). Lokalna erozja zaufania i drastyczne pogorszenie międzysąsiedzkich relacji w wieloetnicznym kontekście należą do najczęściej replikowalnych obserwacji w naukach społecznych (cytat+diagram, metaanaliza, suplement). Ponadto multikulti silnie koreluje z występowaniem stanów psychotycznych i urojeń (czyli schorzeń psychicznych powiązanych z zaburzeniami percepcji i świadomości): 10-procentowy ubytek członków własnej populacji przekłada się na 20-procentowy wzrost ryzyka psychozy u ludzi wywodzących się z uszczuplonej grupy. Efekt ten najostrzej objawia się w gronie osób czarnych i białych (metaanaliza).
Wesprzeć nas można poprzez Patronite