Nawiasem Pisząc

Damian Soból – nasz (nie) zapomniany rodak

Opublikowano

on

Pamiętacie Damiana Sobola? Był wolontariuszem w fundacji World Central Kitchen i został zabity w trakcie akcji humanitarnej w Strefie Gazy przez państwo Izrael. I tutaj nie ma mowy o wypadku – Izraelczycy ostrzelali trzy kolejne samochody fundacji, mimo że wolontariusze mieli zgodę na przejazd i obie strony konfliktu zostały o tym poinformowane. Izraelczycy najpierw ostrzelali pierwszy pojazd, z którego ci, którzy przeżyli ewakuowali się do drugiego, który również został trafiony, a następnie do trzeciego, w którym spotkał ich niestety taki sam los. Wszyscy zginęli. Wśród nich był właśnie nasz rodak.

Nie będzie odszkodowań dla rodzin ofiar izraelskiego zamachu

Ja już sporo o tej sprawie pisałam i wcale nie zamierzam ukrywać, że według mnie poziom bezczelności Izraela mocno mnie denerwował. Tam zginął obywatel naszego kraju, który chciał tylko nieść pomoc. Pożywienie dla ludzi uwięzionych w Strefie Gazy. Młody człowiek, mający swoją rodzinę, swoje plany, marzenia. Ot tak, bo państwo Izrael postanowiło zagłodzić mieszkańców Strefy Gazy – i tutaj nawet nie warto się kłócić, że tak nie jest, bo napłynęły przecież informacje chociażby o śmierci Suleimana Al-Obeida, palestyńskiego piłkarza, który został zabity podczas izraelskiego ostrzału, kiedy próbował zdobyć coś do jedzenia dla siebie i swojej rodziny w pomocy humanitarnej. Osierocił piątkę dzieci, dla których właśnie próbował zdobyć coś do jedzenia. „Palestyński Pele”, bo tak go nazywano, zginął w wieku 41 lat – nasz rodak, Damian Soból, miał 36 lat. To nie jest wiek umieranie, ale widocznie nie wszystkich to obchodzi. Dlaczego przypominam o Damianie? Dlatego, że śledztwo utknęło. Izrael blokuje jakiekolwiek informacje. Wiemy tylko, że minister spraw zagranicznych Izraela, Gideon Saar, wykluczył wypłacenie odszkodowań rodzinom zabitych wolontariuszy. Poza Polakiem, zginęło wtedy siedem innych osób, których również jedyną winą było to, że chcieli pomagać. Paweł Jabłoński, poseł PiS, w listopadzie zeszłego roku skierował do Ministerstwa Spraw Zagranicznych interpelację, w której pytał o możliwość ukarania sprawców. Wiceszef MSZ w styczniu tego roku (pan Władysław Bartoszewski) w odpowiedzi przekazał, że pan minister Radosław Sikorski podpisał „Porozumienie między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Międzynarodową Komisją Humanitarną do spraw Ustalania Faktów, jako efekt przyjęcia przez Polskę oferty dobrych usług ww. Komisji”. Miało to miejsce w czerwcu zeszłego roku. Strona polska starała się o ukaranie osób odpowiedzialnych za zamach na konwój „World Central Kitchen”, w którym zginął Damian Soból, oraz wypłacanie jego rodzinie odszkodowania. Odpowiedź od Izraela brzmi mniej więcej tak, że możemy się w tyłek pocałować. A dlaczego tak? Bo tak. Nic sensowniejszego z tego nie wycisnę.

Co dalej ze śledztwem?

Na dodatek śledztwo w sprawie naszego zamordowanego rodaka utknęło w miejscu, bo Izrael nie odpowiada na żadne pisma i wnioski naszej prokuratury. Do tej pory nie otrzymaliśmy telefonu Polaka, materiałów czy informacji. Od roku polska prokuratura domaga się tych informacji od strony Izraela, ale sprawa stoi w miejscu tak naprawdę. Postępowanie było już kilkukrotnie przedłużane – na tę chwilę do 2 października tego roku. Do tej pory nikogo nie udało się postawić w stan oskarżenia. Nawet USA, czyli bliski sojusznik Izraela, nie przekazał do polskiej prokuratury żadnych informacji. I niestety nie widzę na tę chwilę możliwości, żeby coś się miało zmienić, bo mam wrażenie, że Donald Trump chodzi trochę na smyczy Izraela. Ludobójstwo w Strefie Gazy dokonuje się od dawna, czyli od października 2023 roku. I nikt z tym nic nie robi, mimo że jest to wiedza powszechnie znana i nawet niespecjalnie przemilczana w mediach. Nic się nie zmienia, mimo że tam codziennie umierają ludzie – albo są zabijani, kiedy próbują zdobyć coś do jedzenia dla siebie i swoich bliskich, albo umierają z głodu, albo giną w kolejnych zamachach. To jest ludobójstwo. Jeśli dane państwo strzela do ludzi, którzy próbują zdobyć jedzenie i picie – to jest ludobójstwo. Jeśli ostrzeliwuje konwój humanitarny, który starał się im to pożywienie dostarczyć – to jest ludobójstwo. Jeśli każdy z żołnierzy izraelskich otrzymuje informacje, żeby każdego cywila traktować jako potencjalnego terrorystę Hamasu i strzelać tak, żeby zabić – to jest ludobójstwo (do tego ostatniego postaram się odnieść jak najszybciej, na razie ciągle zbieram informacje na ten temat). To jest rzeź, co tam się dzieje.

Subiektywne odczucia

I tak na sam koniec napiszę Wam o moim osobistym odczuciu. Zginął młody mężczyzna. Mimo że wszystko było zatwierdzone, Izraelczycy wiedzieli o przejeździe tego konwoju, i tak postanowili otworzyć ogień. I otworzyli tak, żeby zabić wszystkich, bo nikt mi nie wmówi, że to był „wypadek”, skoro ostrzelali trzy pojazdy z rzędu. A ci przerażeni ludzie uciekali z jednego samochodu do drugiego, zanim również nie zostali dopadnięci. Zginął Polak, który po prostu chciał pomagać. Wcześniej, na początku wojny na Ukrainie, był również i tam. I zarówno strona rosyjska, jak i ukraińska uszanowała konwój pomocy humanitarnej. Nic im się tam nie stało, nikt ich nie atakował, nikt do nich nie strzelał. Dostarczyli pożywienie tam, gdzie mieli dostarczyć. W Izraelu zabito tych ludzi od razu, przy pierwszej próbie dostarczenia jedzenia. Nie mam niestety informacji, czy na Ukrainę pożywienie dostarczała dokładnie ta sama ekipa, ale wiadomo, że w misji na Ukrainie uczestniczył właśnie nasz rodak, Damian Soból. I wiecie, coś co mnie najbardziej kłuje w sercu… Rodzina Damiana nie chciała udzielać wywiadów i nie za bardzo chce do tej pory, co jest całkowicie zrozumiałe. Ale zbierając informacje do tej sprawy, natknęłam się na krótką rozmowę, dosłownie na wymianę dwóch zdań, z siostrą zabitego Polaka. Powiedziała ona na samym początku rozmowy, że nie chce rozmawiać z mediami na ten temat, ale że w duchu dziękuje Bogu czy też losowi, że ciało jej brata było zachowane w dobrym stanie – na tyle, że mogli je od razu rozpoznać i pochować. Pamiętam, że mnie to bardzo dotknęło, bo cóż to jest za pocieszenie? Ale patrząc na ogrom tego bezsensownego ataku – nie wszyscy mieli taką możliwość, bo ciała ich bliskich zostały dosłownie rozerwane. I musieli je identyfikować za pomocą DNA albo przez sprawdzenie uzębienia (jeśli się zachowało).

Bolesne to było nawet dla mnie, mimo że nigdy nie poznałam naszego zabitego rodaka, ale jednocześnie dało wrażenie, że my, ludzie, potrafimy walczyć o swoich bliskich. I że nawet z największego ciosu potrafimy czerpać jakąś nadzieję i siłę do dalszej walki. Rodzino Damiana, wiem, że prawdopodobnie tego nie odczytacie, ale dzisiaj wieczorem moje modlitwy kieruję do Was.

M.

https://www.facebook.com/nawiasempiszacoswiecie

Wesprzeć nas można poprzez Patronite

Exit mobile version